-
Przełącz na coś innego. - powiedziałam znudzona piosenką, która
akurat leciała w radiu. Wyciągnęłam rękę w jego kierunku, żeby
zmienić stację, ale tata klępnął mnie w dłoń utrudniając mi
wykonanie zadania. - Hej! - krzyknęłam rozbawiona całą sytuacją.
Mój tata nic sobie z tego nie robił i dalej patrzył na drogę
próbując powstrzymać wybuch śmiechu. - Dobra, zrobimy inaczej. -
wpadłam na pomysł. - Popatrzysz się wreszcie na mnie i powiesz mi
co ci się podoba w tej piosence, a może, powtarzam MOŻE, wysłucham
jej w spokoju do końca, hm? - podniosłam brwi oczekując na jego
reakcję, a on odwrócił wzrok od jezdni i spojrzał na mnie. - No
dobrze, powiem ci. - usłyszałam z ust mojego taty i zadowolona
usiadłam prosto w fotelu krzyżując ręce na piersi i popatrzyłam
w przednią szybę. To co zobaczyłam starło uśmiech z mojej
twarzy. Jakiś inny samochód pędzący z naprzeciwka zaczął jechać
dziwnie slalomem, a gdy był blisko nas usłyszałam stłumiony krzyk
ojca, trzask tłuczącego się szkła i uderzenia dwóch pojazdów.
Otworzyłam powoli oczy i ujrzałam tatę całego we krwi. Zaczęłam
potrząsać jego ramieniem, chcąc, żeby jak najszybciej się
ocknął. Miałam wrażenie, że to tylko zły sen i zaraz się
obudzę.
-
Tato .. Tato, obudź się .. Proszę .. Tato, słyszysz mnie? -
mówiłam do niego, ale on nie odpowiadał. Już nigdy nie odpowie.
Tamtego
dnia postanowiłam, że człowiek, który spowodował wypadek zapłaci
za swoje. Ale gdy dowiedziałam się kto to był, nie chciało mi się
wierzyć.
Poczułam
dotyk czyjejś ręki na moim ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam
[I.T.P.] patrzącą się na mnie z lekkim zdezorientowaniem w oczach.
-
Wiesz, ile ja cię szukałam? Pani kazała mi cię znaleźć, a
uwierz, nie było łatwo. - powiedziała najciszej jak potrafiła i
przykucnęła przy mnie. Po tonie jej głosu i echa odbijającego się
od ścian korytarza mogłam wywnioskować, że przegapiłam dzwonek
na lekcję.
-
Sorki, zamyśliłam się. Przepraszam. - powiedziałam delikatnie,
nie chcąc, żeby wkurzyła się jeszcze bardziej.
-
No ja myślę. - podała mi ręce, żeby pomóc wstać. - Chodź, bo
i tak już jesteśmy spóźnione. Nie, sorry, to ty jesteś
spóźniona, więc lepiej się pospiesz, jak nie chcesz zarobić
kolejnej pały z fizyki.
Ruszyłyśmy
w stronę sali. Po krótkim czasie jej drzwi stały dla nas otworem,
a nasza nauczycielka zdzierała sobie gardło komentując moją
„nieodpowiedzialność i brak zaangażowania”. Cyrk. Dzień
w dzień to samo. Ale przynajmniej w weekend mam spokój.
-
Mam nadzieję, że zrozumiałaś i twój błąd więcej się nie
powtórzy! - krzyknęła odganiając ode mnie zbędne myśli. - A
teraz siadaj i przez resztę lekcji mnie nie denerwuj. - odwróciła
się na tych swoich wysokich czerwonych szpileczkach i usiadła za
biurkiem notując coś w dzienniku. Po prostu świetnie! Już szósta
uwaga w tym tygodniu.
Zajęłam
wolne miejsce w ostatniej ławce, włożyłam słuchawki do uszu i
rozłożyłam się wygodnie, relaksując się i zapominając o lekcji
i całym zamieszaniu, które akurat powstało. Wsłuchałam się w
rytm lecącej piosenki – ulubionej piosenki mojego taty, który nie
zdążył wyjaśnić mi dlaczego ją uwielbia. Chyba już wiem
dlaczego. Jest zwyczajnie cudowna i ma w sobie to coś, co sprawia,
że chce się żyć.
~*~
Lekcja
minęła dosyć szybko i na moje szczęście nikt nie zwracał na
mnie największej uwagi. Szybko wybiegłam na korytarz. Chciałam
zostać sama ze swoimi myślami, odpocząć od natrętnych pytań
innych i najzwyczajniej w świecie mieć święty spokój. Kierowałam
się w stronę sali gimnastycznej, ponieważ właśnie teraz mieliśmy
wf. Czekałam na korytarzu przed przebieralnią i obserwowałam
przechodzących ludzi – moją klasę, pracowników szkoły i
nauczycieli, a zwłaszcza jednego. Naszego nowego nauczyciela
wychowania fizycznego. Lubiliśmy bardzo wcześniejszego – pana
Smitha, ale zginął w wypadku i jego miejsce musiał zając ten. To
był dla nas szok. Szczególnie dla mnie. I pomyśleć, że ja
chciałam, żeby ten człowiek zapłacił za to, że zginął mój
ojciec Teraz żałuję moich planów. I za każdym razem, kiedy widzę
naszego wuefistę chce go rozszarpać na kawałeczki. Dlaczego? Bo
nie zrozumiał tego, jak bardzo brakuje mi teraz pana Smitha i
krzyczy i pastwi się nade mną zawsze, gdy zrobię coś źle lub po
prostu się rozkleję na jego lekcji, myśląc, jakie mogłoby być
teraz moje życie, gdyby mój ojciec żył.
Westchnęłam
słysząc dźwięk dzwonka na lekcję. Znów to piekło. Chyba tego
nie przeżyję.
Poszłam
w ślady za dziewczynami z mojej klasy – przebrać się. Zaczęłam
wyjmować ciuchy na zmianę i obróciłam się, aby widzieć resztę
grupy – niektóre były już bez bluzek albo spodni, gdy nagle
drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wbiegali po kolei wszyscy
chłopcy z mojego rocznika. Dziewczyny zaczęły piszczeć, zasłaniać
się czym popadnie, aby tylko odczepić od siebie wścibskie
spojrzenia płci przeciwnej, która była dość nieogarnięta jak na
swój wiek. Stałam tak i przypatrywałam się zaistniałemu
zdarzeniu, gdy poczułam silne uderzenie w ramię.
-
Co się tak gapisz? - jakiś chłopak mniej więcej mojego wzrostu
zaczął mi podskakiwać. - Ty... wiecznie płacząca! - roześmiał
się jak świnia i rozejrzał się po kolegach z miną
Ale-jej-pojechałem. Wykorzystując chwilę jego nieuwagi zamachnęłam
się i dowaliłam mu plaskacza w twarz. Zaczynał mnie wkurzać.
Odskoczył jak poparzony.
-
Ty i cała twoja banda – wypad. - powiedziałam. - To damska
szatnia.
Po
chwili w pomieszczeniu zostały z powrotem same dziewczyny.
-
Nie lubię takich gości. - wytłumaczyłam się i wyszłam.
~*~
-
Chcecie dostawać dobre oceny – musicie się przyłożyć. Czy to
jasne? - powtórzył po raz setny pan Clarks. - A ciebie się to
najbardziej tyczy [T.N.]! - spojrzał na mnie złowrogo.
-
Taa jasne. - mruknęłam pod nosem tak, żeby mnie nie usłyszał.
-
No dobrze .. Więc dzisiaj... - zaczął coś mówić, ale ja już go
nie słuchałam.
Nagle
na sali rozbrzmiał gwizdek. Oczy wszystkich uczniów przeniosły się
na naszą wychowawczynią, która zmierzała w naszą stronę z
nieznajomy mi chłopakiem u boku. Miał krótkie ciemnobrązowe
włosy, ciemne oczy, umięśnione ciało i był cholernie przystojny.
Miał na sobie szare, dresowe spodnie i biały podkoszulek, jak na
odpowiedni strój przystało. Mało tu takich. Błądził oczami po
naszej grupce i grupce chłopców, którzy ćwiczyli w drugim końcu
sali, aż wreszcie napotkał na moje. Zatrzymał na mnie swój wzrok
i uśmiechnął się delikatnie, na co ja spłonęłam rumieńcem.
-
Wszystkich proszę do mnie! - głos nauczycielki przywołał całą
klasę. - To jest wasz nowy kolega – Liam. Mam nadzieję, że
ciepło go przyjmiecie. - uśmiechnęła się i udała się do
wyjścia. Rozbrzmiało kilkanaście głosów mówiących „cześć”
, „hej” , „siema” i wiele innych.
-
Dobra, przywitaliście się, więc teraz możemy wracać do lekcji. -
powiedział pan Clarks.
Ostatni
raz spojrzałam w stronę Liama i znów napotkałam jego oczy.
Piękne, brązowe tęczówki. I znowu ten cudowny uśmiech. Spuściłam
wzrok i postanowiłam przyłożyć się do ćwiczeń.
Niestety
jak zwykle mi nie szło. Co chwilę gubiłam piłkę i nie trafiałam
do kosza. Nie jestem w tym najlepsza.
-
No co ty robisz [T.I.]?! - facet krzyknął tak głośno, że było
go słychać w całej sali. Zrobiło się cicho i każdy patrzył
teraz co ma zamiar zrobić. - Ty myślisz, że będziesz miała u
mnie jakieś fory, bo wcześniej uczył cię tamten palant?! Nie masz
za grosz szacunku do mnie i reszty uczniów! - podszedł do mnie i
szarpnął mnie za ramię. - Za kogo ty się uważasz?! - potrząsnął
mną jeszcze raz, gdy ktoś go odciągnął. Został przyszpilony do
podłogi przez parę silnych ramion. Patrzyłam na wszystko nie
dowierzając. Dopiero po krótkiej chwili zorientowałam się, że to
Liam powalił tego idiotę na ziemię. Miałam ochotę rzucić mu się
na szyję za to, że wreszcie ktoś postawił się panu Clarksowi i
przede wszystkim pomógł mi. Podszedł do mnie, złapał mnie za
rękę i pociągnął za sobą w stronę drzwi. Biegliśmy
korytarzem, aby jak najszybciej wydostać się z budynku szkoły.
Wsiadłam
do jego samochodu i już po chwili pędziliśmy przez miasto.
-
Co to za dupek! - w końcu usłyszałam jego głos. Był taki piękny,
a ja rozpłynęłam się przetwarzając każdą głoskę, którą
wypowiedział. Patrzył przed siebie, a w jego oczach widziałam
wściekłość, ból i smutek. - Mam nadzieję, że nic ci się nie
stało. Wszystko w porządku? - odwrócił się na chwilę w moją
stronę.
-
Tak. Nic mi nie jest. - odpowiedziałam. - Gdzie jedziemy? - nie
ukrywam, że zżerała mnie ciekawość. Teoretycznie jadę
samochodem z obcym kolesiem, który kilkanaście minut temu pobił
się z nauczycielem.
-
Szczerze? Nie wiem. - zaśmiał się. - Co powiesz na kawę?
-
Chętnie.
~*~
-
Więc to dlatego on tak cię nie lubi. - Liam popatrzył się na mnie
z troską. - Ale na pewno wszystko jest w porządku? Nic ci nie
zrobił?
-
Nie, Liam, wszystko jest ok. - uspokoiłam go. Martwił się o mnie.
Chociaż znaliśmy się kilka godzin, ja czułam, jakbyśmy znali się
od zawsze. Miałam w nim swoją bratnią duszę. Kiedy zaczynałam
być przygnębiona, on zaczynał się martwić. A kiedy ja znów
zaczynałam się śmiać, jemu też poprawiał się humor.
Patrzył
na mnie z uczuciem, pochylając się nad małym stolikiem. Czułam
się przy nim bezpieczna i potrzebowałam go teraz, jak nikogo
innego. Pochylił się jeszcze bardziej, więc ja zrobiłam to samo.
Otarł się swoim nosem o mój i złożył na moich ustach delikatny
pocałunek. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę, gdy poczułam coś
gorącego na mojej ręce. Oderwałam się od Liama, aby zobaczyć co
się stało. Kubek z kawą – to znaczy teraz już bez kawy - był
wywrócony i po całym stoliczku rozlała się gorąca ciecz.
Popatrzyliśmy na siebie i wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Gdy
już opanowaliśmy napad radości, wstaliśmy, wciąż chichocząc i
uciekliśmy z kawiarni. Znajdując się na zewnątrz znów zaczęliśmy
się śmiać.
-
Zawsze rozlewasz napoje w restauracji? - zapytałam go szeroko się
uśmiechając.
-
No wiesz, czasami... - uśmiechnął się łobuzersko. - Muszę
nauczyć się opanowywać emocje...
Moje
policzki zalał kolor purpurowy. I jeszcze na dodatek zaczął padać
deszcz. Zimne krople spływały mi po twarzy i moczyły ubranie.
Zobaczyłam jak podchodzi do mnie, a jego włosy ułożyły się w
tak zwany artystyczny nieład. Objął mnie w talii i przyciągnął
bliżej do siebie.
-
Ale przy tobie to będzie trudne zadanie. - uśmiechnął się
jeszcze raz i wpił się w moje usta.
Because of you
I learned to play on the safe side
So I don't get hurt.
Because of you
I find it hard to trust
Not only me, but everyone around me.
______________________________________________________________________
No więc tak.
Obiecałam Liama - jest Liam ;)
Druga autorka ma małe problemy z komputerem, pisze imaginy na telefonie, bądź na klawiaturze ekranowej w komputerze, a uwierzcie, że to strasznie męczące ;/
W związku z tym będzie dodawać imaginy trochę rzadziej... Ale będzie dodawać :D Możliwe, że nawet jutro pojawi się trzecia część Louisa :)
A co do tego, co przeczytaliście przed chwilą - jak wam się podoba? Co sądzicie o zachowaniu bohaterów? Piszcie swoje opinie w komentarzach ♥
KOMENTARZE TO COŚ, CO DAJE NAM KOPA DO DZIAŁANIA.
Więc piszcie, bo to zajmuje wam kilka sekund, a nam daje wielką radość ;D
Dziękuję, jeśli dotrwaliście do końca mojej przemowy XD
Pozdrawiam.
~A
Dziękuję, jeśli dotrwaliście do końca mojej przemowy XD
Pozdrawiam.
~A
Boski ja na początku myślałam, że to Liam jest nauczycielem wfu ale dobrze, że to tak się potoczyło :)
OdpowiedzUsuńAgan :*