Zacisnęłam
dłoń w pięść. Pozwoliłam skrywanym przez tyle czasu emocjom
ujrzeć światło dzienne. Zaczęłam krzyczeć, tak, że wszyscy w
najodleglejszych zakamarkach miasta mogli mnie teraz usłyszeć. Nie
obchodziło mnie to teraz zbytnio. Nie obchodziło mnie też, że
ludzie uciekli z parku, bo zapewne się mnie przestraszyli. Usiadłam
na ławce i zaczęłam płakać. Bardzo głośno płakać.
Nie mogłam pogodzić się z tym, co się stało - zostawił mnie. Powiedział, że powinniśmy dać sobie trochę czasu i odpocząć od siebie. Długo mu nie wierzyłam. Nie sądziłam, że jest zdolny zrobić taki krok. Ale on jednak to zrobił. Dlaczego? Bo już mnie nie kochał? Bo mu się znudziłam? Bo potrzebował kogoś, kto posprząta mu w domu, ugotuje obiad i wyprasuje koszule, a ja nie jestem do tego typu celów wystarczająco dobra? Być może. Jedno jest pewne. Zawiodłam się na nim.
Ciekawe, jak on teraz się czuje. Pewnie ma się dużo lepiej niż ja. Napewno nie przesiaduje wieczorami w parku i nie użala się nad sobą. Myślę, że teraz siedzi w klubie z jakąś laską i popija drinki. To do niego podobne. Zanim mnie poznał, często spędzał w ten sposób wolny czas. Mówił, że ja odmieniłam jego życie. Zmienił się- na lepsze. Ciągle gdzieś ze mną wychodził. A to kino, innym razem spacer, jeszcze innym restauracja albo kręgle. Miał niekończące się pomysły. Kochał swoją pracę i nie przegapił żadnej próby, czy nawet zwykłego wywiadu. Jednak mimo kariery zawsze znalazł dla mnie chwilę wolnego.
Kiedyś chciał przewieźć mnie na deskorolce. Skończyło się na zwichniętym nadgarstku i kostce oraz kilku siniakach. Opiekował się mną wtedy, jak nikt inny. Nie odstępował mnie chociażby na krok, żebym znów sobie przypadkiem czegoś nie zrobiła. Był taki kochany.
A gdy on zdarł sobie gardło i nie mógł śpiewać, ja pilnowałam, żeby siedział w domu i leczył struny głosowe. Nie mogłam pozwolić, żeby jego zespół musiał odwołać ważne występy z jego powodu. Mieliśmy wtedy mnóstwo czasu dla siebie. Staraliśmy się go jak najlepiej wykorzystać.
Niestety wyjeżdżał w trasę koncertową i nie widzieliśmy się przez kilka miesięcy. Ale codziennie gadaliśmy ze sobą godzinami przez telefon i na skype, więc nie było tak źle. Co ja gadam - umieraliśmy z tęsknoty za sobą. Zayn opowiadał mi jak szły im koncerty. Rozmawiałam też z resztą chłopaków, z którymi bardzo się zaprzyjaźniłam.
A kiedy pojechałam po nich na lotnisko pierwszy wybiegł z samolotu i chwilę później trzymał mnie mocno w objęciach, a po jego policzkach płynęły łzy szczęścia.
Dalej kółko się zatacza. Wywiady, próby, wygłupy i kolejna trasa.
Lecz tym razem było inaczej. Nie pisał, dzwonił sporadycznie, a o video-rozmowach w ogóle nie było mowy. Z relacji jego kolegów wynikało, że zamknął się w sobie, nawet z nimi nie rozmawiał już taki często jak zwykle i nawet rozmowy ze mną mało co mu pomagały, na jego twarzy coraz rzadziej gościł uśmiech i nie był taki pełen humoru, co nie jest podobne do Zayna Malika. Pewnego dnia zadzwonił. Tę rozmowę zapamiętam chyba do końca życia.
- [T.I.] muszę ci coś powiedzieć. - powiedział tajemniczo.
- Słucham, Zayn. - szum na korytarzu był nie do wytrzymania, więc ledwo go słyszałam.
- My nie możemy już dłużej być ze sobą. Przepraszam. - oznajmił, a ja poczułam silne ukłucie w sercu. Stanęłam jak wryta i wpatrywałam się w jeden punkt szukając w nim być może ostatniej deski ratunku. - Ale mam nadzieję, że dalej będziemy się przyjaźnić, prawda? - dodał.
- Co? Ja... nie wierzę. - jąkałam się, nie do końca wiedząc czy to nie aby tylko jakiś zły sen - koszmar, który zaraz się skończy, a ja obudzę się w ciepłym łożeczku, bezpieczna w ramionach Zayna.
- Powinniśmy dać sobie trochę czasu. Uwierz mi, [T.I.] - powiedział jeszcze, a to co pamiętam dalej to silne uderzenie o podłogę i czarna otchłań zagarniająca wszystkie moje myśli do jednego worka.
Jeszcze przez dwa miesiące podróżuje po świecie. Pamiętam... Jak mogłabym zapomnieć. On chciał, żebyśmy zostali przyjaciółmi. Nie jestem pewna czy zdołałabym mu wybaczyć i pozwolić dalej żyć w moim życiu, ale jako przyjaciel. Musiałabym się nad tym porządnie zastanowić.
Nagle poczułam dotyk czyichś dłoni na moich kolanach. Wzdrygnęłam się i szybko podniosłam wzrok. Zobaczyłam te piękne czekoladowe tęczówki i czarne włosy ułożone w nieładzie. Nawet przez panujący półmrok widziałam te idealne detale jego twarzy. Moja wyglądała teraz pewnie o wiele gorzej zważając na rozmazany makijaż i podkrążone od płaczu oczy. Ale zaraz, zaraz... Co on tu robi?
- Nie powinieneś być teraz w trasie? - zapytałam ochryple.
- Nie, kochanie. - odpowiedział jak najbardziej poważnie. - Przyjechałem tu do ciebie. Żeby cię przeprosić. Zachowałem się jak dupek prosząc cię o czas. - westchnął. - Nie sądziłem, że bez ciebie sobie nie poradzę. Bez twojego głosu, który budził mnie co rano, bez twoich oczu, w których kochałem się codziennie zatapiać, bez twoich malinowych ust, które aż proszą się o pocałunek. Bez ciebie - jestem niczym. Wrakiem człowieka. Załamałem się, bo zaczęło mi ciebie brakować. Sądziłem, że jeśli z tobą zerwę, szybciej o tobie zapomnę. Okazało się, że było jeszcze gorzej. Dlatego postanowiłem wrócić i wszystko naprawić. Jeśli pozwolisz, oczywiście. Kocham cię i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Wybaczysz mi, skarbie?
Moje oczy zaszkliły się od nadmiaru łez, które w tym momencie, nie mając już miejsca, zaczęły spływać po moich różowych policzkach. Nie będąc w stanie nic powiedzieć oplotłam ramionami szyję mulata i mocno go przytuliłam. Potrzebowałam tego.
- Nigdy więcej tak nie rób, dobrze? - zapytałam drżącym głosem. Zayn zaśmiał się cicho i schował twarz w moje włosy.
- Nigdy więcej. Obiecuję. - powiedział, po czym pocałował mnie delikatnie w policzek.
Nie mogłam pogodzić się z tym, co się stało - zostawił mnie. Powiedział, że powinniśmy dać sobie trochę czasu i odpocząć od siebie. Długo mu nie wierzyłam. Nie sądziłam, że jest zdolny zrobić taki krok. Ale on jednak to zrobił. Dlaczego? Bo już mnie nie kochał? Bo mu się znudziłam? Bo potrzebował kogoś, kto posprząta mu w domu, ugotuje obiad i wyprasuje koszule, a ja nie jestem do tego typu celów wystarczająco dobra? Być może. Jedno jest pewne. Zawiodłam się na nim.
Ciekawe, jak on teraz się czuje. Pewnie ma się dużo lepiej niż ja. Napewno nie przesiaduje wieczorami w parku i nie użala się nad sobą. Myślę, że teraz siedzi w klubie z jakąś laską i popija drinki. To do niego podobne. Zanim mnie poznał, często spędzał w ten sposób wolny czas. Mówił, że ja odmieniłam jego życie. Zmienił się- na lepsze. Ciągle gdzieś ze mną wychodził. A to kino, innym razem spacer, jeszcze innym restauracja albo kręgle. Miał niekończące się pomysły. Kochał swoją pracę i nie przegapił żadnej próby, czy nawet zwykłego wywiadu. Jednak mimo kariery zawsze znalazł dla mnie chwilę wolnego.
Kiedyś chciał przewieźć mnie na deskorolce. Skończyło się na zwichniętym nadgarstku i kostce oraz kilku siniakach. Opiekował się mną wtedy, jak nikt inny. Nie odstępował mnie chociażby na krok, żebym znów sobie przypadkiem czegoś nie zrobiła. Był taki kochany.
A gdy on zdarł sobie gardło i nie mógł śpiewać, ja pilnowałam, żeby siedział w domu i leczył struny głosowe. Nie mogłam pozwolić, żeby jego zespół musiał odwołać ważne występy z jego powodu. Mieliśmy wtedy mnóstwo czasu dla siebie. Staraliśmy się go jak najlepiej wykorzystać.
Niestety wyjeżdżał w trasę koncertową i nie widzieliśmy się przez kilka miesięcy. Ale codziennie gadaliśmy ze sobą godzinami przez telefon i na skype, więc nie było tak źle. Co ja gadam - umieraliśmy z tęsknoty za sobą. Zayn opowiadał mi jak szły im koncerty. Rozmawiałam też z resztą chłopaków, z którymi bardzo się zaprzyjaźniłam.
A kiedy pojechałam po nich na lotnisko pierwszy wybiegł z samolotu i chwilę później trzymał mnie mocno w objęciach, a po jego policzkach płynęły łzy szczęścia.
Dalej kółko się zatacza. Wywiady, próby, wygłupy i kolejna trasa.
Lecz tym razem było inaczej. Nie pisał, dzwonił sporadycznie, a o video-rozmowach w ogóle nie było mowy. Z relacji jego kolegów wynikało, że zamknął się w sobie, nawet z nimi nie rozmawiał już taki często jak zwykle i nawet rozmowy ze mną mało co mu pomagały, na jego twarzy coraz rzadziej gościł uśmiech i nie był taki pełen humoru, co nie jest podobne do Zayna Malika. Pewnego dnia zadzwonił. Tę rozmowę zapamiętam chyba do końca życia.
- [T.I.] muszę ci coś powiedzieć. - powiedział tajemniczo.
- Słucham, Zayn. - szum na korytarzu był nie do wytrzymania, więc ledwo go słyszałam.
- My nie możemy już dłużej być ze sobą. Przepraszam. - oznajmił, a ja poczułam silne ukłucie w sercu. Stanęłam jak wryta i wpatrywałam się w jeden punkt szukając w nim być może ostatniej deski ratunku. - Ale mam nadzieję, że dalej będziemy się przyjaźnić, prawda? - dodał.
- Co? Ja... nie wierzę. - jąkałam się, nie do końca wiedząc czy to nie aby tylko jakiś zły sen - koszmar, który zaraz się skończy, a ja obudzę się w ciepłym łożeczku, bezpieczna w ramionach Zayna.
- Powinniśmy dać sobie trochę czasu. Uwierz mi, [T.I.] - powiedział jeszcze, a to co pamiętam dalej to silne uderzenie o podłogę i czarna otchłań zagarniająca wszystkie moje myśli do jednego worka.
Jeszcze przez dwa miesiące podróżuje po świecie. Pamiętam... Jak mogłabym zapomnieć. On chciał, żebyśmy zostali przyjaciółmi. Nie jestem pewna czy zdołałabym mu wybaczyć i pozwolić dalej żyć w moim życiu, ale jako przyjaciel. Musiałabym się nad tym porządnie zastanowić.
Nagle poczułam dotyk czyichś dłoni na moich kolanach. Wzdrygnęłam się i szybko podniosłam wzrok. Zobaczyłam te piękne czekoladowe tęczówki i czarne włosy ułożone w nieładzie. Nawet przez panujący półmrok widziałam te idealne detale jego twarzy. Moja wyglądała teraz pewnie o wiele gorzej zważając na rozmazany makijaż i podkrążone od płaczu oczy. Ale zaraz, zaraz... Co on tu robi?
- Nie powinieneś być teraz w trasie? - zapytałam ochryple.
- Nie, kochanie. - odpowiedział jak najbardziej poważnie. - Przyjechałem tu do ciebie. Żeby cię przeprosić. Zachowałem się jak dupek prosząc cię o czas. - westchnął. - Nie sądziłem, że bez ciebie sobie nie poradzę. Bez twojego głosu, który budził mnie co rano, bez twoich oczu, w których kochałem się codziennie zatapiać, bez twoich malinowych ust, które aż proszą się o pocałunek. Bez ciebie - jestem niczym. Wrakiem człowieka. Załamałem się, bo zaczęło mi ciebie brakować. Sądziłem, że jeśli z tobą zerwę, szybciej o tobie zapomnę. Okazało się, że było jeszcze gorzej. Dlatego postanowiłem wrócić i wszystko naprawić. Jeśli pozwolisz, oczywiście. Kocham cię i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Wybaczysz mi, skarbie?
Moje oczy zaszkliły się od nadmiaru łez, które w tym momencie, nie mając już miejsca, zaczęły spływać po moich różowych policzkach. Nie będąc w stanie nic powiedzieć oplotłam ramionami szyję mulata i mocno go przytuliłam. Potrzebowałam tego.
- Nigdy więcej tak nie rób, dobrze? - zapytałam drżącym głosem. Zayn zaśmiał się cicho i schował twarz w moje włosy.
- Nigdy więcej. Obiecuję. - powiedział, po czym pocałował mnie delikatnie w policzek.
I won't ever let you go.
You promised.
________________________________________________________________________________
Napisałam tego imagina w nocy za co jestem z siebie dumna ;D
Siedziałam nad nim do drugiej w nocy i wyszło takie cooooś ♥
Zapraszam do komentowania :)
Pozdrawiam.
~A
Superr<3
OdpowiedzUsuń