j

j

wtorek, 14 maja 2013

#21 Liam




- Przełącz na coś innego. - powiedziałam znudzona piosenką, która akurat leciała w radiu. Wyciągnęłam rękę w jego kierunku, żeby zmienić stację, ale tata klępnął mnie w dłoń utrudniając mi wykonanie zadania. - Hej! - krzyknęłam rozbawiona całą sytuacją. Mój tata nic sobie z tego nie robił i dalej patrzył na drogę próbując powstrzymać wybuch śmiechu. - Dobra, zrobimy inaczej. - wpadłam na pomysł. - Popatrzysz się wreszcie na mnie i powiesz mi co ci się podoba w tej piosence, a może, powtarzam MOŻE, wysłucham jej w spokoju do końca, hm? - podniosłam brwi oczekując na jego reakcję, a on odwrócił wzrok od jezdni i spojrzał na mnie. - No dobrze, powiem ci. - usłyszałam z ust mojego taty i zadowolona usiadłam prosto w fotelu krzyżując ręce na piersi i popatrzyłam w przednią szybę. To co zobaczyłam starło uśmiech z mojej twarzy. Jakiś inny samochód pędzący z naprzeciwka zaczął jechać dziwnie slalomem, a gdy był blisko nas usłyszałam stłumiony krzyk ojca, trzask tłuczącego się szkła i uderzenia dwóch pojazdów. Otworzyłam powoli oczy i ujrzałam tatę całego we krwi. Zaczęłam potrząsać jego ramieniem, chcąc, żeby jak najszybciej się ocknął. Miałam wrażenie, że to tylko zły sen i zaraz się obudzę.
- Tato .. Tato, obudź się .. Proszę .. Tato, słyszysz mnie? - mówiłam do niego, ale on nie odpowiadał. Już nigdy nie odpowie.
Tamtego dnia postanowiłam, że człowiek, który spowodował wypadek zapłaci za swoje. Ale gdy dowiedziałam się kto to był, nie chciało mi się wierzyć.
Poczułam dotyk czyjejś ręki na moim ramieniu. Odwróciłam się i zobaczyłam [I.T.P.] patrzącą się na mnie z lekkim zdezorientowaniem w oczach.
- Wiesz, ile ja cię szukałam? Pani kazała mi cię znaleźć, a uwierz, nie było łatwo. - powiedziała najciszej jak potrafiła i przykucnęła przy mnie. Po tonie jej głosu i echa odbijającego się od ścian korytarza mogłam wywnioskować, że przegapiłam dzwonek na lekcję.
- Sorki, zamyśliłam się. Przepraszam. - powiedziałam delikatnie, nie chcąc, żeby wkurzyła się jeszcze bardziej.
- No ja myślę. - podała mi ręce, żeby pomóc wstać. - Chodź, bo i tak już jesteśmy spóźnione. Nie, sorry, to ty jesteś spóźniona, więc lepiej się pospiesz, jak nie chcesz zarobić kolejnej pały z fizyki.
Ruszyłyśmy w stronę sali. Po krótkim czasie jej drzwi stały dla nas otworem, a nasza nauczycielka zdzierała sobie gardło komentując moją „nieodpowiedzialność i brak zaangażowania”. Cyrk. Dzień w dzień to samo. Ale przynajmniej w weekend mam spokój.
- Mam nadzieję, że zrozumiałaś i twój błąd więcej się nie powtórzy! - krzyknęła odganiając ode mnie zbędne myśli. - A teraz siadaj i przez resztę lekcji mnie nie denerwuj. - odwróciła się na tych swoich wysokich czerwonych szpileczkach i usiadła za biurkiem notując coś w dzienniku. Po prostu świetnie! Już szósta uwaga w tym tygodniu.
Zajęłam wolne miejsce w ostatniej ławce, włożyłam słuchawki do uszu i rozłożyłam się wygodnie, relaksując się i zapominając o lekcji i całym zamieszaniu, które akurat powstało. Wsłuchałam się w rytm lecącej piosenki – ulubionej piosenki mojego taty, który nie zdążył wyjaśnić mi dlaczego ją uwielbia. Chyba już wiem dlaczego. Jest zwyczajnie cudowna i ma w sobie to coś, co sprawia, że chce się żyć.
~*~

Lekcja minęła dosyć szybko i na moje szczęście nikt nie zwracał na mnie największej uwagi. Szybko wybiegłam na korytarz. Chciałam zostać sama ze swoimi myślami, odpocząć od natrętnych pytań innych i najzwyczajniej w świecie mieć święty spokój. Kierowałam się w stronę sali gimnastycznej, ponieważ właśnie teraz mieliśmy wf. Czekałam na korytarzu przed przebieralnią i obserwowałam przechodzących ludzi – moją klasę, pracowników szkoły i nauczycieli, a zwłaszcza jednego. Naszego nowego nauczyciela wychowania fizycznego. Lubiliśmy bardzo wcześniejszego – pana Smitha, ale zginął w wypadku i jego miejsce musiał zając ten. To był dla nas szok. Szczególnie dla mnie. I pomyśleć, że ja chciałam, żeby ten człowiek zapłacił za to, że zginął mój ojciec Teraz żałuję moich planów. I za każdym razem, kiedy widzę naszego wuefistę chce go rozszarpać na kawałeczki. Dlaczego? Bo nie zrozumiał tego, jak bardzo brakuje mi teraz pana Smitha i krzyczy i pastwi się nade mną zawsze, gdy zrobię coś źle lub po prostu się rozkleję na jego lekcji, myśląc, jakie mogłoby być teraz moje życie, gdyby mój ojciec żył.
Westchnęłam słysząc dźwięk dzwonka na lekcję. Znów to piekło. Chyba tego nie przeżyję.
Poszłam w ślady za dziewczynami z mojej klasy – przebrać się. Zaczęłam wyjmować ciuchy na zmianę i obróciłam się, aby widzieć resztę grupy – niektóre były już bez bluzek albo spodni, gdy nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wbiegali po kolei wszyscy chłopcy z mojego rocznika. Dziewczyny zaczęły piszczeć, zasłaniać się czym popadnie, aby tylko odczepić od siebie wścibskie spojrzenia płci przeciwnej, która była dość nieogarnięta jak na swój wiek. Stałam tak i przypatrywałam się zaistniałemu zdarzeniu, gdy poczułam silne uderzenie w ramię.
- Co się tak gapisz? - jakiś chłopak mniej więcej mojego wzrostu zaczął mi podskakiwać. - Ty... wiecznie płacząca! - roześmiał się jak świnia i rozejrzał się po kolegach z miną Ale-jej-pojechałem. Wykorzystując chwilę jego nieuwagi zamachnęłam się i dowaliłam mu plaskacza w twarz. Zaczynał mnie wkurzać. Odskoczył jak poparzony.
- Ty i cała twoja banda – wypad. - powiedziałam. - To damska szatnia.
Po chwili w pomieszczeniu zostały z powrotem same dziewczyny.
- Nie lubię takich gości. - wytłumaczyłam się i wyszłam.

~*~

- Chcecie dostawać dobre oceny – musicie się przyłożyć. Czy to jasne? - powtórzył po raz setny pan Clarks. - A ciebie się to najbardziej tyczy [T.N.]! - spojrzał na mnie złowrogo.
- Taa jasne. - mruknęłam pod nosem tak, żeby mnie nie usłyszał.
- No dobrze .. Więc dzisiaj... - zaczął coś mówić, ale ja już go nie słuchałam.
Nagle na sali rozbrzmiał gwizdek. Oczy wszystkich uczniów przeniosły się na naszą wychowawczynią, która zmierzała w naszą stronę z nieznajomy mi chłopakiem u boku. Miał krótkie ciemnobrązowe włosy, ciemne oczy, umięśnione ciało i był cholernie przystojny. Miał na sobie szare, dresowe spodnie i biały podkoszulek, jak na odpowiedni strój przystało. Mało tu takich. Błądził oczami po naszej grupce i grupce chłopców, którzy ćwiczyli w drugim końcu sali, aż wreszcie napotkał na moje. Zatrzymał na mnie swój wzrok i uśmiechnął się delikatnie, na co ja spłonęłam rumieńcem.
- Wszystkich proszę do mnie! - głos nauczycielki przywołał całą klasę. - To jest wasz nowy kolega – Liam. Mam nadzieję, że ciepło go przyjmiecie. - uśmiechnęła się i udała się do wyjścia. Rozbrzmiało kilkanaście głosów mówiących „cześć” , „hej” , „siema” i wiele innych.
- Dobra, przywitaliście się, więc teraz możemy wracać do lekcji. - powiedział pan Clarks.
Ostatni raz spojrzałam w stronę Liama i znów napotkałam jego oczy. Piękne, brązowe tęczówki. I znowu ten cudowny uśmiech. Spuściłam wzrok i postanowiłam przyłożyć się do ćwiczeń.
Niestety jak zwykle mi nie szło. Co chwilę gubiłam piłkę i nie trafiałam do kosza. Nie jestem w tym najlepsza.
- No co ty robisz [T.I.]?! - facet krzyknął tak głośno, że było go słychać w całej sali. Zrobiło się cicho i każdy patrzył teraz co ma zamiar zrobić. - Ty myślisz, że będziesz miała u mnie jakieś fory, bo wcześniej uczył cię tamten palant?! Nie masz za grosz szacunku do mnie i reszty uczniów! - podszedł do mnie i szarpnął mnie za ramię. - Za kogo ty się uważasz?! - potrząsnął mną jeszcze raz, gdy ktoś go odciągnął. Został przyszpilony do podłogi przez parę silnych ramion. Patrzyłam na wszystko nie dowierzając. Dopiero po krótkiej chwili zorientowałam się, że to Liam powalił tego idiotę na ziemię. Miałam ochotę rzucić mu się na szyję za to, że wreszcie ktoś postawił się panu Clarksowi i przede wszystkim pomógł mi. Podszedł do mnie, złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą w stronę drzwi. Biegliśmy korytarzem, aby jak najszybciej wydostać się z budynku szkoły.
Wsiadłam do jego samochodu i już po chwili pędziliśmy przez miasto.
- Co to za dupek! - w końcu usłyszałam jego głos. Był taki piękny, a ja rozpłynęłam się przetwarzając każdą głoskę, którą wypowiedział. Patrzył przed siebie, a w jego oczach widziałam wściekłość, ból i smutek. - Mam nadzieję, że nic ci się nie stało. Wszystko w porządku? - odwrócił się na chwilę w moją stronę.
- Tak. Nic mi nie jest. - odpowiedziałam. - Gdzie jedziemy? - nie ukrywam, że zżerała mnie ciekawość. Teoretycznie jadę samochodem z obcym kolesiem, który kilkanaście minut temu pobił się z nauczycielem.
- Szczerze? Nie wiem. - zaśmiał się. - Co powiesz na kawę?
- Chętnie.

~*~

- Więc to dlatego on tak cię nie lubi. - Liam popatrzył się na mnie z troską. - Ale na pewno wszystko jest w porządku? Nic ci nie zrobił?
- Nie, Liam, wszystko jest ok. - uspokoiłam go. Martwił się o mnie. Chociaż znaliśmy się kilka godzin, ja czułam, jakbyśmy znali się od zawsze. Miałam w nim swoją bratnią duszę. Kiedy zaczynałam być przygnębiona, on zaczynał się martwić. A kiedy ja znów zaczynałam się śmiać, jemu też poprawiał się humor.
Patrzył na mnie z uczuciem, pochylając się nad małym stolikiem. Czułam się przy nim bezpieczna i potrzebowałam go teraz, jak nikogo innego. Pochylił się jeszcze bardziej, więc ja zrobiłam to samo. Otarł się swoim nosem o mój i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę, gdy poczułam coś gorącego na mojej ręce. Oderwałam się od Liama, aby zobaczyć co się stało. Kubek z kawą – to znaczy teraz już bez kawy - był wywrócony i po całym stoliczku rozlała się gorąca ciecz. Popatrzyliśmy na siebie i wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Gdy już opanowaliśmy napad radości, wstaliśmy, wciąż chichocząc i uciekliśmy z kawiarni. Znajdując się na zewnątrz znów zaczęliśmy się śmiać.
- Zawsze rozlewasz napoje w restauracji? - zapytałam go szeroko się uśmiechając.
- No wiesz, czasami... - uśmiechnął się łobuzersko. - Muszę nauczyć się opanowywać emocje...
Moje policzki zalał kolor purpurowy. I jeszcze na dodatek zaczął padać deszcz. Zimne krople spływały mi po twarzy i moczyły ubranie. Zobaczyłam jak podchodzi do mnie, a jego włosy ułożyły się w tak zwany artystyczny nieład. Objął mnie w talii i przyciągnął bliżej do siebie.
- Ale przy tobie to będzie trudne zadanie. - uśmiechnął się jeszcze raz i wpił się w moje usta.


Because of you
I learned to play on the safe side
So I don't get hurt.
Because of you
I find it hard to trust
Not only me, but everyone around me.

______________________________________________________________________

No więc tak.
Obiecałam Liama - jest Liam ;)
Druga autorka ma małe problemy z komputerem, pisze imaginy na telefonie, bądź na klawiaturze ekranowej w komputerze, a uwierzcie, że to strasznie męczące ;/
W związku z tym będzie dodawać imaginy trochę rzadziej... Ale będzie dodawać :D Możliwe, że nawet jutro pojawi się trzecia część Louisa :)
A co do tego, co przeczytaliście przed chwilą - jak wam się podoba? Co sądzicie o zachowaniu bohaterów? Piszcie swoje opinie w komentarzach ♥
KOMENTARZE TO COŚ, CO DAJE NAM KOPA DO DZIAŁANIA.
Więc piszcie, bo to zajmuje wam kilka sekund, a nam daje wielką radość ;D
Dziękuję, jeśli dotrwaliście do końca mojej przemowy XD
Pozdrawiam.
                                                                                                                             ~A

1 komentarz:

  1. Boski ja na początku myślałam, że to Liam jest nauczycielem wfu ale dobrze, że to tak się potoczyło :)
    Agan :*

    OdpowiedzUsuń