j

j

poniedziałek, 25 listopada 2013

#66 Liam | cz.3


Jego usta lekko musnęły moje. Poczułam pełne malinowe wargi Liama delikatnie muskające moje. Poczułam dreszcz przechodzący moje ciało i odruchowo oddałam pocałunek, lecz po niespełna 10 sekundach zorientowałam się co tak naprawdę się dzieje. Oderwałam się od niego szybko i zaczęłam panikować. Cofnęłam się do tyłu. Przenosiłam wzrok z jednego obiektu na drugi unikając jego spojrzenia. Czułam jak moje oczy napełniają się łzami. Właściwie to sama nie byłam pewna dokładnie co czuję. Świadomość, że całowałam się z Liamem zabijała mnie od środka. Nie wiedziałam co do niego czuję i czy aby na pewno mój związek z Michaelem jest w zupełności skończony.
- Ppprzzepraszam Liam .. – wyjąkałam i pobiegłam przed siebie
Zbiegłam ze wzgórza, na którym się znajdowaliśmy i spanikowana zaczęłam biec wzdłuż ulicy. Nie było na niej dużego ruchu. Przebiegłam na drugą stronę i weszłam do jakiegoś zarośniętego lasu. Szłam coraz dalej, aż dostrzegłam pieniek drzewa. Usiadłam na nim i skuliłam się. Czułam jak po moich spływają powoli słone łzy. Byłam na siebie zła. Z różnych powodów. Jednym z nich było to, że odepchnęłam GO, pomimo że chciałam kontynuować ten pocałunek, ale bałam się, że to za wcześnie.
*PERSPEKTYWA LIAMA*
Stałem tam zupełnie osłupiały. Po tym jak [T.I.] zwyczajnie uciekła czułem jak moje serce rozpada się na milion kawałków. Nie czułem do niej żalu. Czułem żal do siebie. Jak mogłem to w ogóle zrobić ?! To jasne, że dla niej jest jeszcze za wcześnie. Ale ja głupi musiałem działać pod wpływem emocji. Zakochałem się w tej dziewczynie w tak krótkim czasie. Wydaje się niemożliwe, a jednak. To nie było zwykłe przejściowe zauroczenie. To było coś o wiele więcej. [T.I.] była wyjątkowa. Na swój sposób. Miała ogromne serce i była w stanie pomóc każdemu, nawet znienawidzonej przez siebie osobie. Miała dziwne nawyki, co mnie bawiło i poruszało, ale to było słodkie. Po prostu dla mnie była idealna. Kochałem ją taką jaką jest. I czułem, że znam ją już wiele lat.
Otrząsnąłem się i postanowiłem pojechać do domu. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem przed siebie. Przez całą drogę martwiłem się co zrobiła i gdzie teraz jest [T.I.]. Chatka, do której ją zabrałem znajdowała się jakieś pół godziny od naszego domu. NASZEGO ? Powiedziałem naszego, pomimo że to był mój dom. Bezustannie rozglądałem się wokół z nadzieją, że gdzieś z brzegu szosy dostrzegę [T.I.]. Niestety nie było jej. Kiedy dotarłem do domu wiedziałem, że nie powinniśmy razem dłużej przebywać i postanowiłem się spakować, aby zabić tym czas. To był mój dom i to ona powinna się pakować, ale ja doskonale wiedziałem, że nie miałaby, gdzie się udać, dlatego zdecydowałem się pojechać do kolegi, który niedawno zapraszał mnie do siebie. Ufałem jej bezgranicznie i nie bałem się zostawić domu pod jej opieką. Chciałem dać jej czas, aby znalazła sobie jakieś mieszkanie, a gdy już to zrobi wszystko powróci do normy. Ja o niej zapomnę, a ona o mnie. Będziemy udawać, że nigdy się nie poznaliśmy. Taki był mój plan. Marny. I byłem prawie, że pewien, że się nie powiedzie, ale chciałem żyć w tej głupiej podświadomości. Gdy stawiałem walizki na przedpokoju drzwi frontowe otworzyły się z ogromną werwą i do domu wparowała [T.I.]. Gdy mnie zobaczyła zwolniła tempo i nawet nie dała mi wszystkiego wytłumaczyć, bo zaczęła mówić:
- Rozumiem, że to moje walizki… Oczywiście już je zabieram ii .. – chciała dokończyć, ale przerwałem jej
- Nie. To moje walizki. Wiem, że nie miałabyś gdzie się udać, więc daj znać, gdy już znajdziesz jakieś mieszkanie. –uśmiechnąłem się smutno
- Nniiee… Liam nie możesz .. Nie zgadzam się.
- Po prostu tu zostań. Zadzwoń jak już będę mógł wrócić. Do widzenia [T.I.]. – powiedziałem i wyszedłem z mieszkania ciągnąc za sobą walizki.
*PERSPEKTYWA [T.I.]*
Chciałam go zatrzymać, powiedzieć coś, cokolwiek. Byle żeby został. Stałam jak wryta beznamiętnie wbijając wzrok w drzwi, w których przed chwilą zniknął Liam. Miałam nadzieję, że zaraz się otworzą i on wróci. Mocno go uściskam, przeproszę i wszystko będzie dobrze. Ale to były tylko moje niedorzeczne urojenia. Mogłam za nim pobiec, ale tego nie zrobiłam. Miałam za dużo myśli w głowie. Ocknęłam się i weszłam do salonu. Zaczęłam rozglądać się po nim, przez co wywołałam tym wspomnienia przeżyte tu. Ta biała skórzana kanapa, którą poplamiłam sokiem porzeczkowym, gdy graliśmy na play stadion. Tak bardzo cieszyłam się, że wygrałam, że przewróciłam szklankę z sokiem i poplamiłam tapicerkę. Na szczęście nieznacznie. Obrazki, które przybijaliśmy razem do ściany. Jeden z nich był nieco przechylony w lewo, bo Liam uznał, że tak wygląda to lepiej. Zerwana zasłonka. Wczoraj wieczorem zamknęłam Liama na balkonie, a gdy już go wypuściłam zaczął mnie gonić i niechcący nadepnął na skrawek zasłony zrywając ją. Na wspomnienie tych chwil na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Postanowiłam wejść na górę. Zaczęłam wspinać się po krętych schodach, po czym otworzyłam z lekką niepewnością drzwi od sypialni Liama. Od razu poczułam roznoszącą się po pomieszczeniu woń charakteryzującą właśnie jego. Spojrzałam na okna i zauważyłam jak zwykle niepodciągnięte rolety. Zawsze o tym zapominał, a ja każdego ranka musiałam robić to za niego. Pokręciłam głową i usiadłam na łóżko. Jednak wyczułam coś twardego pod kołdrą. Wyjęłam ten przedmiot i zobaczyłam, że był to mały w twardej brązowej okładce dziennik. Popatrzyłam na niego i wahałam się nad otworzeniem go. Wątpliwie zdecydowałam się go otworzyć. Zaczęłam powoli przewracać kartki.  Dziennik zapełniony był mniej więcej do połowy. Każdy wpis był pisany czarnym piórem, którego w zwyczaju miał używać Liam. Przetarłam kciukiem jedną z kartek i spowodowałam, że atrament lekko się rozmazał. W końcu zatrzymałam się. Coś kazało mi przeczytać tą właśnie stronę.
25.08.2013r.
Drogi pamiętniku ..
Jest dwadzieścia jeden minut po północy, a ja wciąż nie śpię. I chyba nawet znam powód. Otóż to obiektem moich myśli jest osoba tuż za ścianą. [T.I.]. Piekliśmy dziś razem ciasto i mieliśmy przy tym niezły ubaw. Kocham spędzać z nią czas. I chyba powoli do mnie dociera, że zakochałem się w tej dziewczynie. Od początku wydawała mi się bardzo ciekawą do poznania osobą, ale z dnia na dzień zmieniało się to w coś głębszego. Każdy jej gest skierowany w moją stronę – uśmiech, poklepanie po ramieniu, chociażby rozpoczęcie rozmowy – odbierałem z cichym, wewnętrznym uradowaniem. Zacząłem przyglądać się jej uważniej i dowiedziałem się o niej kilku może z pozoru nieważnych rzeczy. Np. to że zawsze, gdy na coś czeka bawi się zapięciem od zegarka. To jest niezmiernie słodkie i przywołuje u mnie uśmiech jak z resztą sama jej osoba. Często przeczesuje palcami swoje długie blond włosy, a jej oczy mają cudowny orzechowo – zielony odcień. Każdy detal jej powierzchności zaczął wydawać mi się perfekcyjny. Nie sądziłem, że w przeciągu zaledwie niecałego miesiąca uda mi się obdarzyć jedną osobę tak silnym uczuciem. Niestety w zakochaniu są też te złe strony mocy. Bo to że ja coś do niej czuję nie znaczy, że ona to odwzajemnia. Dopiero co zerwała z byłym .. Ma dystans do każdego chłopaka. Zwierzała mi się, że teraz nie ma czasu na żadne miłości i nie chce się zakochiwać. Bardzo mnie to zabolało, bo wciąż miałem tą cholerną nadzieję. Nadal ją gdzieś mam, bo w końcu nadzieja umiera ostatnia….
Przeczytałam te słowa i wtedy dopiero zrozumiałam, że nie mogę pozwolić mu odejść. Poczułam ukłucie w sercu i już dokładnie wiedziałam czego tak naprawdę potrzebuje. POTRZEBUJE JEGO. Odrzuciłam dziennik na bok i rzuciłam się biegiem do wyjścia. Wybiegłam z domu i poczułam lejący deszcz. Nienawidziłam deszczu, ale w tamtym momencie liczył się tylko Liam. Biegłam po chodniku nie zwracając uwagi na innych ludzi. Krople wody spływały po moim ciele pozostawiając po sobie uczucie zimna. Ani na chwilę nie zwolniłam tempa. W końcu dotarłam na dworzec. Zaczęłam rozglądać się we wszystkie strony. Wokół mnie było mnóstwo ludzi, ale żadnym z nich nie był Liam. Przepychałam się pomiędzy wszystkimi rozpaczliwie go szukając. Nagle dostrzegłam niebieską koszulę podobną do tej, którą miał dziś na sobie. To musiał być on. Rzuciłam się w jego stronę.
- LIIIAAAM ! – krzyknęłam kiedy chciał wsiadać do pociągu
Chłopak odwrócił się i nie myliłam się. To był on.
- NIE MOŻESZ MNIE ZOSTAWIĆ ! KOCHAM CIĘ ! BYŁAM SKOŃCZONĄ IDIOTKĄ KIEDY CIĘ ODRZUCIŁAM ! PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM I JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM ! PO PROSTU ZOSTAŃ ZE MNĄ ! NIE WYJEŻDŻAJ ! DOPIERO ZDAŁAM SOBIE SPRAWĘ JAK BARDZO MI NA TOBIE ZALEŻY ! – zaczęłam krzyczeć w pośpiechu wypowiadając każde słowo – Po prostu cię kocham Liaaam … - ściszyłam głos i uderzyłam go delikatnie w tors.
Poczułam jak Liam ściera kciukiem łzy spływające po moich policzkach.
- Ja ciebie też [T.I.]. Cieszę się, że tu przyszłaś. Miałem tą głęboką nadzieję, że jednak przyjdziesz. Nie masz mnie za co przepraszać to ja powinienem przeprosić. Zachowałem się jak debil. Przepraszam.
- Czyli między nami już wszystko okeej ? – zapytałam z nadzieją w głosie
- Taak. Myślę, że tak. – kiwał głową ze swoim nieziemskim uśmiechem
- Iiii czy to znaczy, że zostajesz ? – zdecydowałam spojrzeć w jego brązowe tęczówki
- Tak [T.I.]. Zostaję tu z tobą na zawsze i już nigdy cię nie zostawię. – powiedział i mocno mnie do siebie przytulił
- Obiecujesz ?
- OBIECUJĘ.
Wspięłam się na palcach i dotknęłam niepewnie warg Liama swoimi. A kiedy odwzajemnił pocałunek uśmiechnęłam się w duchu. Tą cudowną chwilę przerwał nam dźwięk odjeżdżającego pociągu, przez co zaśmialiśmy się głośno.
- Chodźmy już do domu. Jesteś cała mokra. – przyznał lustrując moją postać

- Taak . Chyba masz rację.
_______________________________________________________
Przede wszystkim chciałam przeprosić, że tak długo musieliście czekać. Ale mamy teraz bardzo dużo pracy w szkole itp.
Proszę o komentarze jak zwykle i przepraszam za błędy. Nie sprawdzałam. 
~N 

wtorek, 19 listopada 2013

#65 Swag | cz.2


          Oparła się łokciem o parapet, patrząc za okno, jakby nawet tamtejsze widoki, które znała od dziecka, były ciekawsze od tego, co mówiła polonistka. Westchnęła i przeniosła swój wzrok na zegarek wiszący nad tablicą. Zostało jej więcej niż dwadzieścia minut do upragnionej przerwy. Po męczącym wuefie była zbyt leniwa, żeby myśleć, a już zwłaszcza słuchać mądrego i donośnego głosu nauczycielki.
          Wróciła do obserwowania sąsiedniego budynku, przymykając powieki, które dążyły do tego, aby zamknąć się całkowicie. Ona natomiast nie chciała za wszelką cenę im na to pozwolić, przez co denerwowała się, gdyż musiała się nieco wysilić. Za którymś z kolei razem, dała sobie spokój i po prostu zamknęła oczy, delektując się upragnioną chwilą odpoczynku.
          - [T.I.] ja rozumiem, że to co mówię może i nie jest zbyt ciekawe, ale chociaż udawaj, że mnie słuchasz, proszę cię – głos kobiety poderwał ją do pionu, przez co po klasie rozniósł się cichy chichot. - Chciałabym, żebyś coś wyniosła z tej lekcji, nawet jeśli jest to bardzo nudne. Niech myślę, że cię to interesuje.
          - Ale ja uważam – wybełkotała sennym głosem i rozejrzała się po klasie.
          Wszyscy patrzyli w jej stronę z uśmiechami, a dziewczyny z drugiego końca sali śmiały się i kręciły głowami. Również na jej twarzy zagościł uśmiech. Spojrzała z powrotem na surową twarz polonistki, licząc na brak kary.
          Do jej uszu dobiegło kilkakrotne pukanie, po czym drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia weszła średniego wzrostu blondynka z plakietką zawieszoną na szyi i dużym notesem w ręku, przypominającym dziennik. Otworzyła go na jakiejś stronie i odchrząknęła.
          - Dziś lekcja szósta z sorką Lovegood za lekcję siódmą – powiedziała i wszyscy powoli przyswajali dobre wiadomości. - Przypominamy o wpłacie na ksero siedmiu złotych do wychowawcy... - kontynuowała, a brunetka wywróciła oczami. - Aha i... [T.I.] [T.N.] jest proszona na dolną salę gimnastyczną.
          Dziewczyna ożywiła się i najchętniej wybiegłaby od razu z sali.
          - Teraz? - zapytała, modląc się w duchu, by zostało to potwierdzone.
          - Ee... Tak, tak – blondynka pokiwała głową w jej kierunku i zamknęła dziennik ogłoszeń, kierując się w stronę wyjścia.
          Dziewczyna wstała szybko i spakowała w pośpiechu swoje książki, po czym przyrzuciła pasek torby przez ramię i podążyła do drzwi.
          - Do widzenia pani – kiwnęła głową w stronę nauczycielki i najprędzej jak potrafiła opuściła klasę.
          Z uśmiechem na twarzy zbiegła po schodach i przeszła tunelem na salę gimnastyczną, tak jak mówiła dziewczyna. Przekroczyła próg i zrzuciła z ramienia torbę, rzucając ją na podłogę. Po drugiej stronie wielkiego pomieszczenia stała wysoka, czarnowłosa kobieta z teczką w rękach. Rozmawiała ze starszym mężczyzną, który był tutaj konserwatorem. On ustawiał na zwykłej ławce, którą widuje się w każdej klasie, laptopa i obok niego położył płyty, a na podłodze znalazły się dwa duże głośniki. Wziął jeden z nich i przeniósł parę metrów dalej, siłując się nieco.
          Wypuścił powietrze z ust i wybiegł z sali. Nauczycielka, która uczyła ją muzyki we wcześniejszych klasach, odwróciła się i zauważając brunetkę, uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę w jej kierunku.
          - Dzień dobry – powiedziała dziewczyna z uśmiechem, podchodząc bliżej, a kobieta położyła dłoń na jej lewym ramieniu. - Ma pani dla mnie jakieś nowe zadanie? - spytała, mając wielką nadzieję uzyskania dobrej odpowiedzi.
          - Dzień dobry, [T.I.] - powiedziała radośnie. - Owszem, mam coś specjalnego i myślę, że ty nadasz się do tego najlepiej – odparła, podając jej żółtą teczkę.
          - Oby to nie była jakaś opera, bo już uprzedzam, że to nie dla mnie – obie się zaśmiały, a dziewczyna otworzyła teczkę i ujrzała plakat zapowiadający imprezę.
          - Impreza dla klas maturalnych połączona z koncertem?! - zdziwiła się, jednak wiadomość ta niezmiernie ją cieszyła. Miała okazję zaprezentować się po długiej przerwie przed większą ilością ludzi i wrócić do tego, co tak naprawdę kocha.
          - Nawet nie wie pani jak się cieszę! - oznajmiła radośnie, przytulając kobietę w przypływie radości. - Dziękuję pani bardzo!
          - Nie musisz mi dziękować – odparła skromnie nauczycielka, kiedy dziewczyna się od niej oderwała. - Wybrałam najlepsze osoby.
          - To znaczy, że będzie ze mną śpiewał ktoś jeszcze? - spytała zdziwiona, a myślała o najgorszych i najlepszych scenariuszach.
          - Aha, czyli ty jeszcze nic nie wiesz... - bardziej stwierdziła niż zapytała. - Poprosiłam Carly i Iggy, żeby wystąpiły z tobą. I nie radzę ci odmawiać, bo dobrze wiesz, że są równie świetne, co ty.
          Zaśmiały się obie, a brunetka odetchnęła z ulgą, że będzie mogła zaprezentować się ze swoimi przyjaciółkami, a nie jakąś przypadkową śpiewaczką operową z za wysoką samooceną.
          - Pewnie zastanawiasz się dlaczego wezwałam cię w środku lekcji, nieprawdaż?
          Dziewczyna musiała przyznać kobiecie rację. Do przekazania takiej informacji wystarczyłaby przerwa, jednak to wezwanie uratowało ją od uwagi w dzienniku za co była jej niezmiernie wdzięczna.
          Skrzyżowała nogi w kostkach i ugięła kolana powodując, że jej ciało opadła, a ona siedziała w tym momencie po turecku na parkiecie ogromnej sali gimnastycznej. Nauczycielka zrobiła dokładnie to samo, splatając palce rąk i bawiąc się swoimi kciukami.
          - Otóż po pierwsze – pomyślałam, że przydałaby ci się wolna lekcja, a po drugie – stwierdziłam, że na pewno się zgodzisz, więc, żeby nie zwlekać, powiedziałabyś mi jakie utwory chciałabyś zaśpiewać i później odrzuciłybyśmy ewentualnie te zbędne. - odparła jak gdyby nigdy nic ciemnowłosa kobieta, a jej twarz się rozświetliła.
          - Okej, nie ma sprawy.
          Błękitnooka brunetka wystawiła dłoń ku górze i za chwilę zderzyła się ona z dłonią kobiety siedzącej przed nią, przez co przybiły sobie tak zwaną piątkę.

***

          Opierała się o ścianę, zacieploną przez jej własne ciało z ciężką torbą przewieszoną przez ramię. Pasek odciskał się na jej skórze, a miejsce zaczynało ją boleć. Przycisnęła stopę do swojego oparcia, a śnieżnobiałe sznurówki zwisały, kołysząc się delikatnie, przez co uderzały o powierzchnię krwistoczerwonych trampek. Westchnęła, odwracając głowę w przeciwnym kierunku, a na korytarzu, jak na złość, nadal panowała niczym niezmącona cisza. Spuściła wzrok, wpatrując się w czubki swoich nowo zakupionych butów.
          Usłyszała trzask zamykanych drzwi gdzieś z głębi korytarza, ale była zbyt zajęta gapieniem się w podłogę, by tam spojrzeć. Poza tym równie dobrze to mogła być jakaś nauczycielka, albo nawet dyrektorka, która nie pytałaby się co tutaj robi ta - nie wiadomo z jakich powodów – smutno wyglądająca dziewczyna, tylko od razu wstawiłaby jej nieobecność na lekcji i uwagę za włóczenie się po korytarzach szkoły, zamiast siedzieć grzecznie w ławce i robić notatki. Odgłosy powolnych kroków stawały się coraz głośniejsze, a w niej rosło zdziwienie, dlaczego nie słyszy tych charakterystycznych obcasów tylko zwykłe, ciężkie kroki, stawiane powoli i wydawałoby się, że z niezwykłą precyzją, jakby ktoś przykładał się, żeby nie spłoszyć dziewczyny stojącej pod ścianą i nie wzbudzić zbędnych podejrzeń najmniej potrzebnych, w tym momencie, osób. Ściągnęła brwi, wywołując znajomą zmarszczkę między nimi, lecz co ją zaskoczyło – nie zaczęła panikować. Pociągnęła nosem, co nie było spowodowane płaczem, ani katarem, tylko zniecierpliwieniem. Odchrząknęła, myśląc, że tym może odstraszy osobę zbliżającą się do niej, ale tylko pogorszyła sprawę. Kroki stały się szybsze, a brunetka coraz bardziej przestraszona. Nagle ucichły, powodując, że brwi dziewczyny ściągnęły się jeszcze mocniej. Jej oczy szukały punktu zaczepienia, błądząc w niepokoju. Przez rosnące zniecierpliwienie chciała podnieść wzrok i przyłapać sprawcę na gorącym uczynku.
          Jej prawe ramię zostało przygwożdżone do ściany przez czyjąś silną rękę. Torba spadła ze znajomym hukiem na wyłożoną terakotą podłogę. Brunetka podniosła swoje przepełnione strachem oczy na chłopaka, który wywołał to całe zamieszanie. Jej wzrok stał się mniej przytłaczający i delikatny, a w jej oczach zaświeciły małe iskierki.
          Włosy chłopaka postawione były jak zwykle, a pojedyncze włoski wymykały się spod kontroli i spadały w zupełnie innych kierunkach. Z jego oczu nie można było nic odczytać. Były jakby zamglone i tajemnicze. Oddychał ciężko, a gdy po chwili zorientował się, że patrzy na nią ze zbyt bliskiej odległości i uniemożliwia jej ruchy, rozluźnił uścisk, spuścił ramię wzdłuż ciała i wykonał jeden krok w tył. Uśmiechnęła się niepewnie, nie wiedząc kompletnie o co mogłoby mu chodzić.
          - Powiedziałaś im? - spytał ze słabo wyczuwalnym gniewem w głosie.
          Widać było, że chciał go zamaskować. Nie chciała ujawniać prawdy, nie wykluczając tego, że po prostu nie mogła się przełamać i zwyczajnie podejść do koleżanek i wygłosić im jego mowę prosto w twarz.
          - Tak, tak – wyszeptała, skutecznie ukrywając drżenie głosu.
          Pokiwał głową w zrozumieniu i oparł dłonie na biodrach.
          - Dzięki – odparł ze szczerą wdzięcznością w głosie, a dziewczyna poczuła się głupio. Poprawił swoją koszulę w kratkę i odchrząknął znacząco. - Co tutaj robisz? Jeszcze jest pięć minut do dzwonka.
          - Pani Goldwyn poprosiła mnie o udział w tej imprezie dla klas maturalnych i układałyśmy program – słowa wypadły z jej ust z zawrotną prędkością zanim zdążyła ugryźć się w język. - Emm.. A ty co tu robisz? Nie powinieneś siedzieć w klasie? - spytała szybko, nie pozwalając mu dojść do słowa.
          - Coś mi to przypomina, wiesz?
          Co miała odpowiedzieć? Tak, mi też, przecież wczoraj gadaliśmy zupełnie tak samo, tylko miejsce się zmieniło? Bezsens.
          Spuściła wzrok i usłyszała ciche westchnienie.
          - No nic, ja już lecę – powiedział, a ona ponownie na niego spojrzała. Zupełnie nie chciała, żeby jej wzrok mówił „nie idź, nie, nie, nie!” - Dobrze, że w ogóle mnie puściła – zaczął oddalać się i posłał jej coś na wzór smutnego uśmiechu i pomachał, po czym odwrócił się, lecz o mało co nie przewrócił się.
          - Pewnie, nie zatrzymuję – wyszeptała lekko rozbawiona, ale i zawiedziona.
          Drzwi na powrót się zatrzasnęły, a na korytarzu zapanowała nienaganna cisza.
          - Swag...

***

I lay in bed
Can't seem to leave your side
Your pillow's wet from all these tears I've cried
I won't say goodbye
I tried to smile today
Then I realized it's no point anyway
In this time, I've lost all sense of pride
I've called a thousand times
If I hear your voice I'll be fine

          Brunetka zaśpiewała czysto przydzieloną jej część piosenki, zaglądając tylko raz do kartki z tekstem i oddała pałeczkę Iggy. Uśmiechnęła się do niej, co przyjaciółka odwzajemniła. Wzięła głęboki oddech i popatrzyła na przyglądające się im koleżanki. Na podłodze sali gimnastycznej siedziały cztery dziewczyny i słuchały ich pierwszej wspólnej próby. Nie powinny się zgadzać na ich towarzystwo, które mogło je rozpraszać, lecz ze zwykłej grzeczności nie odmówiły na ich prośby.
          Była tam blondynka ze swoją prościutką grzywką, ściętą tak w ciągu ostatnich miesięcy. Czarnowłosa dziewczyna siedziała obok niej i uśmiechała się do śpiewającej Iggy, bujając się do wolnej muzyki. Następna była szatynka z krótkimi włosami, którą przeciążał zbyt duży do jej wzrostu plecak. Miała długi naszyjnik, odznaczający się jasnym, żółtym kolorem i nietypowym kształtem. Nic nowego – przeleciało przez myśl dziewczyny z mikrofonem w dłoni, przebiegającej wzrokiem po zgromadzonych. Ostatnią dziewczyną była szatynka o ciemnych oczach – jej imienniczka. Patrzyła na nią z zainteresowaniem, a przez szyję przewieszone miała słuchawki.
          Zerknęła w stronę nauczycielki, która pokiwała głową, więc [T.I.] razem z Carly wzbogaciły tło przyjaciółce wysokimi tonami i później wszystkie razem zaczęły refren.

And I, I can't come alive
I want the room to take me under
'Cause I can't help but wonder
What if I had one more night for goodbye?
If you're not here to turn the lights off I can't sleep
These four walls and me

          Każda starała się wyciągać niektóre słowa, by urozmaicić i upiększyć utwór. Udało im się, gdyż zostały nagrodzone gromkimi brawami, a instruktorka cieszyła się z powrotu swojej najlepszej uczennicy.
          - Jestem z was dumna, dziewczyny – oznajmiła. - Jeśli tak zaśpiewacie na występie, na pewno będzie im się podobać. No, a teraz weźmy coś szybszego może – dodała, wyszukując odpowiedniej piosenki. - O, mam! Proszę bardzo – podała dziewczynom kartki i rozbrzmiały pierwsze takty.

          - Nie no, ej, nie idźmy tam, to nie ma sensu – bronił się chłopak, jednak niepotrzebnie.
          Jego przyjaciel ciągnął go za sobą jak psa, gdy ten nie wyrażał chęci podejrzenia prób. Jednak blondyn miał na ustach złośliwy uśmieszek i nie dawał za wygraną.
          - Cicho bądź, bo nas usłyszą – ostrzegł, wychylając się zza drzwi sali gimnastycznej. Po drugiej stronie zobaczył kilka osób, w tym trzy stojące, z mikrofonami w rękach. - Chodź tu – wepchnął kolegę na parkiet, więc miał on problemy z niewyrządzeniem hałasu. - I zobacz.
          Brunet rozejrzał się i pierwsze, co rzuciło mu się w oczy to dwie jego prześladowczynie, siedzące na podłodze. Przestraszył się i chciał uciekać, jednak przyjaciel zagrodził mu wyjście. Warknął pod nosem i spojrzał na niego błagalnie. - Mogłem ci nie mówić o tej imprezie. Nie widzisz, kto tu jest? To te dwie laski, które ciągle za mną łażą – uskarżał się łamliwym głosem. - Proszę cię, wypuść mnie...
          - No właśnie – powiedział, ubrany w ciemnoróżową bluzę, chłopak. - Zobacz, kto tu jest.
          Złapał go za ramiona i obrócił w stronę dziewczyn. Brunet musiał się natrudzić, żeby dostrzec znajomą i nieszkodliwą dla niego twarz osoby, z która rozmawiał jeszcze poprzedniego dnia. Blondyn począł zmierzać ku osobom, a jego kolega zorientował się po chwili i ruszył za nim. Patrzył na dziewczynę, którą poznał, a ona w pewnym momencie spojrzała w jego oczy. Na jego twarzy zagościł szczery, szeroki uśmiech, oprawiony w zmarszczki w kącikach ust, a wyglądał w tej chwili jakby świat miałby się nie kończyć.
~A

sobota, 2 listopada 2013

#64 Swag | cz.1


Cieszę się, że mogę podzielić się z Wami tą historią. Można powiedzieć, że jest osobista i dzięki temu bardzo przyjemnie mi się ją pisze.
Niecodziennie, bo teraz macie wybór, którego chłopaka z 1D chcecie podstawić pod bohatera tego imagina. Daję Wam pełne pole do popisu :)
Planuję kilka części, więc  na pewno nie będziecie się nudzić ;)
Tę historię dedykuję Ani, Natalii i Oli . Kocham Was dziewczyny i mam nadzieję, że Wam się szczególnie spodoba! <3
ENJOY xx

PS Byłoby mi miło, gdybyście powiedziały kogo wybrałyście :)

________________________________________________________________________________

          Wybiegła z domu, w pośpiechu zapominając zamknąć drzwi. Była zmuszona wrócić się i klnąc pod nosem przekręciła kluczyk w zamku, po czym oddaliła się warcząc i wzdychając. Posłała swoje aktualne zmartwienia w niepamięć i przyspieszyła kroku, zmagając się z odbijającą się od jej ud ciężką torbą. Ponownie przeklęła pod nosem i puściła się biegiem, a długi płaszcz w kolorze khaki mocno szeleścił przez dodatkowo wiejący, silny wiatr.
          Dotarła do bramy, z której schodziła jasnozielona farba, a wieloletnie odkładanie odnowienia miejsca dołożyło swoje grosze do zniszczenia wjazdu na teren placówki. Nie zmniejszając tempa minęła furtkę, przytrzymując się słupka, a jej granatowo-biała, krótka mitenka ślizgnęła się o jego powierzchnię. O mały włos nie zaliczyła upadku podczas lądowania z wysokiego podskoku, którego nawet by się po sobie nie spodziewała. Dzięki swojemu wyczynowi polepszyła sobie nieznacznie humor, jednak nadal władał nią pośpiech.
          Zatrzymała się na wyłożonym płytami fragmencie wcześniej żwirowej drogi i musiała szybko zdecydować, który kierunek obrać, aby być choć trochę wcześniej. Zdecydowała, że okrąży budynek z lewej strony, gdzie ruch był zazwyczaj mniejszy, a pod ciągnącą się daleko bramą z drutu ustawione były, lepiej lub gorzej, rowery. Wybiegając zza rogu doszła do wniosku, że jednak idąc bądź w jej przypadku – pędząc – drugą stroną, skróciłaby sobie czas o kilka cennych sekund. Po raz setny w ciągu pięciu minut w jej umyśle utworzyła się wiązanka przekleństw, a na jej twarzy zagościł grymas, jednak nie dbała o to, lecz usilnie wpatrywała się w czerwoną kostkę chodnikową, wyłożoną na placu, nawet tego nie zauważając. Wcisnęła swoje dłonie do kieszeni niezapiętego płaszcza i odrzuciła na bok ruchem głowy, spadające na jej twarz włosy.
          W następnym momencie jej ciało zderzyło się z drugim, podobnym, a ona sama zdezorientowana sytuacją i zaburzeniem jej równowagi, bezwładnie osunęła się na ziemię. Zacisnęła mocno powieki i potrząsnęła głową, po czym podniosła się na rękach i starała się zidentyfikować źródło tego zamieszania.
          Przed jej oczami pojawiła się czyjaś dłoń, więc nie wahając się dłużej, ujęła ją i dopiero potem zobaczyła chłopaka, który jej pomógł. Znała go i to nawet bardzo dobrze. Miał, jak zwykle, postawione włosy, jego tęczówki, najczęściej roześmiane, były przepełnione strachem, a uśmiech, który nigdy nie schodził z jego twarzy istniał w postaci małego zarysu. Rozsunął suwak swojej czarnej kurtki, pociągając nosem.
          - Bardzo cię przepraszam – powiedział, a ona miała okazję usłyszeć jego głos po raz pierwszy. - Nic ci się nie stało?
          - Nie, dziękuję – odparła i z wielką niechęcią spuściła głowę.
          Przypomniała sobie o swoim spóźnieniu i próbując się nie potknąć, wyminęła chłopaka i wbiegła po schodach, pokonując co drugi stopień. Pociągnęła za uchwyt masywnych drzwi, które otworzyły się z cichym kliknięciem.
          - Hej, poczekaj chwilę! - usłyszała zza pleców, więc zatrzymała się i wzdychając ciężko odwróciła się w stronę głosu. On podszedł do niej i przygryzł wargi, gdyż nie wiedział od czego konkretnie ma zacząć. - Tylko dwie sprawy i daję ci spokój – oświadczył, patrząc na dziewczynę błagalnie.
          Uległa, lecz nie chcąc być za taką uznaną, wywróciła oczami, choć przyszło jej to z trudnością. Skrzyżowała ręce na piersiach, czekając na to, co miał jej do powiedzenia. - Ale szybko – zastrzegła sobie, na co on pokiwał ze zrozumieniem głową.
          - Po pierwsze, gdzie ci się tak spieszy? - spytał, budząc jej niedowierzanie.
          - Zaspałam, a już jest po dzwonku! - krzyknęła, wyjaśniając najoczywistszą, dla niej, pod Słońcem rzecz. - A ty co tu robisz? Nie powinieneś siedzieć grzecznie w klasie?
          On jedynie zaśmiał się i postanowił tego nie komentować. - Jeszcze jedno. Powiedz tym dwóm piszczącym dziewczynom, że to wszystko widać i żeby przestały, bo zaczynają się robić wkurzające. Przepraszam, że tak o nich mówię, nie znam ich, ale tym swoim ciągłym gapieniem się na mnie i zapowietrzaniem się, gdy tylko przejdę, wyrobiły sobie u mnie opinię głupich, natarczywych nastolatek. Dobrze, że nie powiedziałem dzieci – wyjaśnił, a brunetka wytrzeszczała coraz bardziej oczy z każdym słowem, które padało z jego ust.
          Otrząsnęła się i postanowiła przerwać tą rozmowę jak najszybciej.
          - Posłuchaj, i tak już jestem spóźniona. Przekażę to dziewczynom, a teraz na razie – wydukała szybko i z większą siłą otworzyła drzwi wejściowe.
          Z ogromnym zaskoczeniem i zdezorientowaniem wparowała do budynku szkoły.

          Środy i czwartki są najbardziej lubianymi, bądź pod innym względem nie, dniami w szkole. Choć z pozoru nudna, lekcja matematyki dla trójki z tych dziewczyn była chwilą odpoczynku i możliwością obgadania tego i owego.
          Przemierzając korytarz na pierwszym piętrze zawzięcie rozprawiały o tym, czy ich matematyczka sprawdziła ostatnie klasówki i narzekały na z pewnością źle wykonane zadania i przykłady, co miało znaczyć, że nie liczą na wysoką ocenę. Dotarły do końca korytarza, gdzie mieściła się między innymi sala od owego przedmiotu i znalazły się w damskiej toalecie, bez drzwi wejściowych, poprawiając w szerokim lustrze swoje nieułożone włosy. Blondynka westchnęła zmagając się ze swoją grzywką, ale po kilku daremnych próbach dała sobie spokój i oparła się o ścianę, mając tym samym idealny widok na korytarz.
          Jej twarz się nagle rozpogodziła, a sama ona siłując się z ciężkim plecakiem oderwała się od ściany. Po cichu podeszła do niższej z brunetek i przysunęła się bliżej jej ucha.
          - Swag tam stoi – wyszeptała, a przyjaciółka obdarzyła ją uśmiechem i stuknęła drugą brunetkę w ramię.
          Porozumiały się bez słów i jak gdyby nigdy nic, wolnym krokiem zrobiły kółko wokół pomieszczenia i zatrzymały się w rogu. Gdy tylko ich oczy napotkały wspomnianą osobę, uśmiechnęły się i były pewne, że mogą wracać do poprzednich czynności.
          Chłopak, który budził ich zainteresowanie nie był nie wiadomo jak przystojny czy bogaty, ale według nich zasługiwał na ich zainteresowanie. Z początku nie wiedziały o nim zupełnie nic, chociażby jak ma na imię. Ubrany był wtedy w jasnobrązowe rurki i czarną bluzę z rzucającym się w oczy napisem „SWAG”. Nie wiedząc, jak mogłyby go nazywać, przekazując sobie informacje, choćby takie jak w tej toalecie, ten napis przywołał pierwsze skojarzenie. Najpierw, nieprzyzwyczajone, mówiły zazwyczaj „Ten chłopak w bluzie ze swag'iem”, a dopiero później skróciły to.
          Dziewczyny nie chcąc się narzucać, a już tym bardziej zostać przyłapane na lustrowaniu uczącego się trzy klasy wyżej kolegi wycofały się do drugiej części toalety i rozsiadły się we wnęce nad kaloryferem. Przyjemne ciepło przeszło przez ich ciała, przez ogrzewające je urządzenie. Zaśmiały się, wspominając swoje wcześniejsze zachowanie, lecz jednogłośnie postanowiły zakończyć temat i zacząć inną rozmowę.
          Dyskutowały właśnie o tym, dlaczego ich nauczyciel wuefu powinien być natychmiastowo zwolniony z pracy bądź przynajmniej wymieniony na bardziej „normalnego”, gdy ich konwersację przerwały tłumione krzyki i piski dochodzące z wejścia do pomieszczenia. Zamilkły, wpatrując się w dwie koleżanki z ich klasy podchodzące do nich z wielkimi rogalami na twarzach. Ciemna blondynka z idealnie prostą grzywką poprawiła swoją jasnoróżową torbę i wyjęła z niej telefon w śmiesznej obudowie z białymi skrzydełkami. Podała go wcześniej rozmawiającym i wróciła na swoją pozycję. Druga z nich zaczesała swoje długie, czarne włosy do tyłu i uśmiechnęła się jeszcze szerzej, po czym oblizała usta i spojrzała na towarzyszkę. Wymieniły się porozumiewawczymi spojrzeniami i nadal podekscytowane zaczęły mówić.
          - Boże, widziałyście Swaga? Jejku, jaki on słodki! Stał tam z kolegami. Normalnie awww... - gadały bez ładu i składu, a ich ton głosu był wyższy niż kiedykolwiek.
          Jedna z przyjaciółek siedzących na parapecie skrzywiła się, powodując śmiech siedzącej obok niej brunetki, po czym przejechała dłonią po twarzy, a po jej umyśle odbijało się tylko jedno zdanie: „Boże kochany, z kim ja się koleguję...”
          Oparła się o zimne płytki ułożone na ścianach i skierowała swój wzrok ku górze.
          - [T.I.], siedzisz teraz ze mną prawda? - usłyszała głos koleżanki z różową torbą.
          - Ej, miałaś siedzieć ze mną! - odezwała się szatynka. - Przecież umawiałyśmy się na początku roku!
          - Oh, nie wiem dziewczyny – odparła zrezygnowana. - Ustalcie to między sobą.
          Zeskoczyła z podwyższenia i weszła do jednej z kabin, odizolowując się od świata.

          Jego uwagę przykuł pisk, który ktoś starał się stłumić. Odwrócił wzrok od kolegów i zobaczył dwie dziewczyny, uśmiechające się od ucha do ucha, a niższa z nich przykładała dłoń do ust swojej koleżanki. Ich spojrzenia się skrzyżowały, więc dziewczyny, speszone, spuściły głowy i zniknęły w damskiej toalecie.
          Przewrócił oczami, zmęczony zachowaniem tych dwóch, gdyż stały się z tym bardzo nachalne i chyba nie zdawały sobie sprawy z tego, że tak bardzo widać to, co robią. Chłopak wrócił do rozmowy z kolegami, lecz po chwili dotarł do niego wysoki, lecz cichy dźwięk, dobiegający z pomieszczenia po jego lewej stronie. Westchnął, kręcąc nieznacznie głową.
          - Co jest, stary? - spytał się jeden z jego przyjaciół, lecz widząc jego wkurzoną minę, sam się domyślił. - Znowu twoje tajemnicze adoratorki? Daj sobie spokój... W końcu im przejdzie.
          On tylko uśmiechnął się słabo i zatrzymał swój wzrok na swoich butach.
          - Myślisz, że gdybym ubierał się jak ostatni idiota też by tak za mną latały?
          Blondyn wzruszył ramionami.
          - Sądzę, że nawet nie raczyłyby na ciebie spojrzeć.
          Ponownie westchnął, rozmyślając jakie niektóre dziewczyny potrafiły być powierzchowne.

          - Oby tylko niektóre... - szepnął tak cicho, by tylko on mógł to usłyszeć.

~A