j

j

niedziela, 7 kwietnia 2013

#1 Louis


Powoli docierały do mnie silne wibracje. Zaraz, zaraz .. Skąd ja znam to uczucie? I jeszcze do tego ta wkurzająca melodyjka. Po omacku włożyłam rękę pod poduszkę i wyjęłam spod niej telefon. A no tak. Otworzyłam niechętnie jedno oko i szybko wyłączyłam budzik. Spojrzałam na wyświetlacz. Godzina 6:35. No gorzej już być nie mogło. Podniosłam drugą powiekę i zamrugałam kilkakrotnie. Jaki dziś dzień? Chyba czwartek. Niee .. A może jednak? Zczołgałam się z łóżka. Poszłam do łazienki i stanęłam przed lustrem. Nie, to na pewno nie było to, co chciałam ujrzeć. Włosy w totalnym nieładzie, podkrążone i zaspane oczy. Po prostu marzenie każdej dziewczyny. Umyłam zęby i uczesałam się. Wróciłam do pokoju i podeszłam do szafy. Taak .. Odwieczny dylemat - w co się ubrać. Wybrałam czarne rurki, niebieski T-shirt i bluzę. Założyłam ciuchy i udałam się do kuchni. Po zjedzeniu niezbyt pożywnego śniadania, spakowałam książki. Do szkoły nie miałam daleko, więc chodziłam pieszo z koleżankami. To rozwiązanie bardzo mi odpowiadało, bo wolałam mieć towarzystwo, a z nimi nie można było się nudzić. Przeczekałam pozostały mi czas na kanapie w salonie. Gapiłam się w sufit, zastanawiając się nad moim życiem. W sumie nie było tak źle. Przyzwyczaiłam się do tego, że praktycznie mieszkam sama, bo rodzice ciągle albo w pracy albo na wyjeździe. Kilkoro dobrych znajomych, na których zawsze mogłam liczyć. Po prostu żyć, nie umierać! Zerknęłam na najbliższy mi zegarek. Jestem lekko spóźniona. Podniosłam się i wyszłam z domu. Ciepłe, majowe powietrze owiewało moją twarz. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Dołączyłam do mojej cudownej czwórki i wyruszyłyśmy. Claire i Megan cały czas nawijały. O byle czym. O reklamach, ulubionych serialach, programach rozrywkowych. Ogólnie o głupotach. A co do Alice i Liz? Sprawdziany, kartkówki i inne rzeczy związane ze szkołą. Wsłuchiwałam się w obie rozmowy. Nie chciałam dołączać się do żadnej z nich. Nie potrafiłam wykazać się wiedzą na którykolwiek z tematów. To nie dla mnie.
- No ta co leci tak: na na .. na na .. - powiedziała Megan.
- Aaaa .. To już wiem, o którą ci chodzi! - odpowiedziała Claire. - To ona jest fajna!
- No i właśnie o to chodzi, że ja nie pamiętam. - żaliła się Liz. - A ona z tego może pytać!
- Oj, dasz radę. - mówiła Alice.
- [T.I.], co się nie odzywasz? - zapytała Lizzie. W końcu ktoś mnie zauważył.
- Zamyśliłam się. - odpowiedziałam.
- No to wyobraź sobie, pani marzycielko, że mamy dziś dwa sprawdziany.
- To trudno. - westchnęłam. - Jakoś to przecierpię.
- Ty to umiesz. Nie musisz nawet zaglądać do książki.
- Taa .. - przewróciłam oczami. - Gdyby tak było to .. Bez komentarza.
- Ech .. Zawsze się upierasz przy swoim. - uśmiechnęła się do mnie. Szliśmy tak chwilę w milczeniu. Ciszę przerwał dzwonek mojej komórki oświadczający o tym, że dostałam sms-a. O tej porze? Wiadomość była od numeru, którego na pewno nie miałam w książce telefonicznej.
"O której kończysz lekcje?"  
Że co proszę?
- Od kogo? - zapytała zawsze ciekawska Megan. Nie odpowiedziałam jej.
- A wiesz co będzie w następnym odcinku? - zagadała ją Claire. Moje wybawienie. Wszystkie zaczęły na nowo zawziętą konwersację, a ja szłam lekko z boku. Właśnie, Meggie, od kogo? Nie myśląc za wiele, postanowiłam odpisać.
"O 15." 
 Kto ma mój numer, a ja o tym nie wiem? Hmm..
"Spotkajmy się przed wejściem. 15:05."  
Co ja wyprawiam?
"Ok. A z kim rozmawiam?"
"To tajemnica."
Jestem cholernie nieodpowiedzialna. Tak. To bardzo dobre określenie. Nieodpowiedzialna. Zapisałam sobie numer pod nazwą „Nieznajomy”.
- Z kim pisałaś? - Megan już nie wytrzymywała.
- To tajemnica.
Reszta drogi minęła spokojnie. Ani się obejrzałam, a byłyśmy już w szkole. Czekając pod klasą na pierwszą w tym dniu lekcję rozglądałam się po korytarzu. W pewnym momencie zobaczyłam jego. Koszulka w paski, jasne rurki i szelki. Louis chodził do tej samej klasy, co ja już drugi rok, ale nadal nie znałam go zbyt dobrze. Jednak było w nim to coś. Podobał mi się już od dawna, ale nie chciałam tego nikomu mówić. No bo po co? Jeszcze by mnie wyśmieli, że taki przystojniak będzie chciał się spotykać z dziewczyną mojego pokroju. Stał tak, oparty o ścianę i rozmawiał z kumplami. Nagle nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnął się do mnie. Odruchowo odwzajemniłam gest i spuściłam wzrok, żeby ukryć rumieniec, pokrywający moje policzki. Po chwili poczułam dotyk na moim ramieniu. Podniosłam głowę.
- Cześć. - miał taki piękny głos. - Jesteś [T.I.], prawda?
- Tak. - w moim brzuchu latały niezliczone ilości motyli, których nie dało się w żaden sposób poskromić.
- Bo tak sobie myślę, że powinniśmy się lepiej poznać .. -  powiedział Louis. - Może dałabyś się gdzieś zaprosić?
Ten znajomy artystyczny nieład na głowie niewątpliwie dodawał mu uroku. Równiutkie, białe zęby i piękne oczy były dopełnieniem jego idealnej twarzy. Chłopak, o którym zawsze marzyłam, wreszcie zrobił ten pierwszy, decydujący krok. Miałam ochotę zemdleć.
- Na przykład dziś wieczorem. Co ty na to? - wyrwał mnie z zamyślenia.
- Hmm .. Czemu nie. - uśmiechnęłam się najładniej, jak potrafiłam.
- Przyjdę po ciebie o szóstej. - powiedział i schylił się nade mną, żeby pocałować mnie w policzek. Zostawił mnie wstrząśniętą i oszołomioną. Jak ten facet potrafił namącić w głowie.
Zadzwonił dzwonek i weszliśmy do klasy. Zajęłam moje ulubione miejsce przy końcu sali i rozpoczęła się lekcja. Matematyka. Nudy, nudy i jeszcze raz nudy. Nauczycielka pisała na tablicy jakieś skomplikowane działania i tłumaczyła uczniom jak je rozwiązać. Po klasie rozchodziły się ciche szepty. Rozmowy uczniów, a w szczególności dziewczyn w ławce za mną, wywody pani, że nie słuchamy ważnych rzeczy, które w przyszłym życiu na pewno się nam przydadzą, powolne tykanie zegarka, szum wiatru za oknem ..
Poczułam ukłucie w plecy.
- [T.I] .. - Liz wydawała się czymś strasznie zachwycona. - [T.I.] !
Gwałtownie się podniosłam i zwróciłam twarzą do koleżanki.
- Co się stało? - zapytałam trochę głośniej niż chciałam.
- Panno [T.N.], jaki będzie wynik? - usłyszałam głos nauczycielki.
- Ehmm .. - zerknęłam na tablicę. Co to jest, do cholery ?!
- Widzę, że ktoś tutaj nie uważa. - była wyraźnie zdenerwowana. - Znów muszę cię upominać. Następnym razem ci nie daruję. - pokiwała groźnie palcem i wróciła do swoich czynności.
- [T.I.], odwróć się na chwilę. - moje przyjaciółki najwidoczniej miały mi coś bardzo ważnego do powiedzenia. Przekręciłam się na krześle i spojrzałam na nie pytająco.
- [T.I.], Tomlinson ciągle się na ciebie patrzy! - Claire złapała moje policzki i odwróciła w prawą stronę. Spotkałam się z jego błyszczącymi oczami. Uśmiechnął się do mnie i powrócił do robienia notatek. Usłyszałam dźwięk dzwonka informujący o końcu czterdziestopięciominutowego piekła. Sprzątnęłam z ławki swoje rzeczy i wyszłam z klasy. Co się ze mną dzieje? Przecież on mógł mieć każdą. Panienki lgnęły do niego, jak do nikogo innego. Nic na to nie mogłam poradzić. Nie byłam taka odważna.
Byłam wyjątkowo niewyspana, więc kolejne lekcje mijały w ekspresowym tempie. Przynajmniej miałam spokój.
~*~
- Ciekawe ile razy jeszcze będziemy musiały cię dobudzać... - zastanawiała się Alice.
Zorientowałam się, że leżę twarzą na ławce. Ostatnio to moja ulubiona pozycja.
- Przepraszam was dziewczyny. - powiedziałam niewyraźnie. Podniosłam się i zobaczyłam, że jesteśmy same w klasie. - A .. długo tu tak stoicie?
- No, będzie jakieś pięć minut. - odpowiedziała Liz.
- Ale nie przeszkadzaj sobie. - dodała Claire. - My poczekamy.
- O, i Louis kazał ci to przekazać. - Lizzie podała mi małe zawiniątko z uśmiechem na twarzy. - I mówił, żebyś otworzyła dopiero wieczorem.
Byłam bardzo ciekawa, ale trudno. Zrobię jak chce. Schowałam karteczkę to tylnej kieszeni spodni i wyszłyśmy z sali. Na korytarzach ani żywej duszy. Coś tu jest nie tak. Pchnęłam drzwi wejściowe i poczułam lekki wietrzyk. Nagle w oddali zobaczyłam Lou. Powoli zmierzał w naszą stronę.
- No to .. my się zmywamy. - powiedziały dziewczyny i zostawiły mnie samą. Louis stanął obok mnie.
- A jednak o mnie pamiętałaś. - powiedział i obdarzył mnie swoim pięknym uśmiechem.
- Słucham? - to było raczej pytanie retoryczne. O nim nie dało się zapomnieć.
- Pozwolisz, że odprowadzę cię do domu? - spytał grzecznie.
- Tak, jasne. - coś w mojej głowie mówiło mi, że o czymś zapomniałam. O czymś bardzo ważnym. Jednak teraz nie miałam na to czasu.
Całą drogę spędziliśmy na rozmowie. Dowiedziałam się o nim paru rzeczy.
- Dziękuję. - powiedziałam, gdy staliśmy przed wejściem do mojego domu.
- Nie ma za co. Widzimy się później.
Odwrócił się na pięcie i odszedł. Przekręciłam klucz w zamku i weszłam do środka.
Pobiegłam do salonu i rzuciłam się na kanapę. Musiałam dobrze przyswoić dzisiejsze wydarzenia. Nie spodziewałam się, że popularny i lubiany chłopak będzie chciał zadawać się z taką szarą myszką. Był sławny i miał swoją bandę, z którą włóczył się po szkole. Uśmiechnęłam się na samą myśl o nim.
Miałam dużo czasu na przygotowania do spotkania z Lou. Wstałam i udałam się do kuchni. Otwierałam po kolei wszystkie szafki. Pierwsza – pusta. Druga – jakieś słodycze. Wyciągnęłam z niej paczkę wyglądających obiecująco żelków i położyłam je na stoliku. Otworzyłam drzwiczki następnej szafeczki i wysypały się na mnie opakowania przypraw z różnych stron świata. Nawet nie wiedziałam, że moja mama trzyma w domu takie rzeczy. Sprzątnęłam leżące na podłodze przyprawy. W kolejnej szafce znalazłam herbatę. Pomarańczową. Może być. Włączyłam czajnik i pobiegłam na górę po laptopa. Wróciłam do kuchni i usiadłam na wygodnym krześle. Przeglądałam strony internetowe, szukając nowości. Skandale, zdrady, ucieczki, porażki, ale i sukcesy, triumfy, romanse. Czyli bez zmian. Zamknęłam komputer i w tym momencie usłyszałam gwiżdżący czajnik. Zaparzyłam gorący napój. Wpatrywałam się, jak ciecz powoli zmienia swój kolor na przepiękny pomarańcz.
Mam nadzieję, że postępuję dobrze...
~*~
Zostało tylko pięć minut.
Stałam przed lustrem nakładając na rzęsy warstwę czarnego tuszu. Zdążę – powtarzałam sobie myśli. - Tylko spokojnie.
Sprawdziłam jeszcze czy moje włosy wyglądają przyzwoicie i wyszłam z łazienki. Wzięłam swoją ulubioną czarną torebeczkę i byłam gotowa. Gdy schodziłam po schodach usłyszałam pukanie. Podbiegłam szybko do drzwi i je otworzyłam.
- Hej. - powiedział Louis, a na jego twarzy od razu zagościł uśmiech.
- Cześć. - odpowiedziałam. - To gdzie idziemy?
- Zobaczysz. - odparł tajemniczo. - Mówiłem ci już, że pięknie dziś wyglądasz?
- Nie, ale dziękuję bardzo. - spuściłam głowę, ponieważ gdyby nie to, moje sławne czerwone policzki ujrzałyby światło dzienne.
- Mogę ci to mówić cały czas. - złapał mnie za podbródek, abym patrzyła mu prosto w oczy. Miał takie piękne niebiesko-szare tęczówki. - Jeśli chcesz oczywiście. - dodał i powoli zmniejszając odległość między nami złożył na moich ustał słodki pocałunek.
- Chcę. - powiedziałam i oparłam się swoim czołem o jego. Poczułam jak nasze palce splatają się w delikatnym uścisku. Oderwał się ode mnie i ruszyliśmy przed siebie.
Szliśmy tak i szliśmy rozmawiając o wszystkim i o niczym, a ja zauważyłam, że zmierzamy w stronę szkoły.
- Ciągniesz mnie na randkę do budy? - zapytałam lekko przestraszonym głosem.
- Nie martw się. Nie będziemy się uczyć. - zaśmiał się.
Weszliśmy na teren tego cholernego budynku, w którym lubiłam jedynie spać. Louis spojrzał się na mnie i zaczął biec ciągnąc mnie za sobą.
- Co ty wyprawiasz? - zapytałam ciężko oddychając.
- Mieliśmy się lepiej poznać. - odparł i zatrzymaliśmy się na środku pustego boiska do piłki nożnej.
- Żartujesz? I co ty zamierzasz robić? - zdziwiłam się.
- Zarazić cię swoją pasją. - powiedział Louis i słodko się uśmiechnął. Wskazał palcem piłkę leżącą w pobliżu.
- Ale ja nie umiem grać. - zawstydziłam się.
- Nauczę cię. - oznajmił Lou i kopnął piłkę w moją stronę. Odbiłam ją z powrotem. Graliśmy tak przez dłuższą chwilę śmiejąc się, gdy okrągły przedmiot odlatywał w niezamierzonym kierunku, żartując i gadając o hobby Louisa. W pewnym momencie Lou zaproponował, że stanie na bramce, a ja będę się starać strzelić mu gola.
- Ale ty masz doświadczenie, a ja... - przygryzłam dolną wargę.
- Oszczędzę cię. - puścił mi oczko, na co ja zareagowałam promiennym uśmiechem.
O dziwo trafiłam kilka razy i nie ukrywałam, że bardzo się z tego cieszę. Chyba polubiłam ten sport. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęło się ściemniać, a na czarnym już niebie pojawił się rozświetlający mrok srebrny sierp księżyca.
Położyłam się na zielonej murawie wpatrując się w gwiazdy. Poczułam, że ktoś robi to samo. Odwróciłam głowę i zobaczyłam te nieziemskie oczy wpatrujące się we mnie.
- Piękna noc. - powiedział półszeptem Lou.
- Masz rację. - odpowiedziałam. - Dziękuję za miło spędzony czas.
- Powinienem dostać coś w zamian. - zamruczał mi do ucha.
- Co takiego? - podniosłam się na łokciach, a on uczynił to samo.
- Hmm.. - udał, że się nad czymś zastanawia. - Może buziaka?
- Niech ci będzie. - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek.
- Nie, nie, nie... - pokręcił głową. - Nie o to mi chodziło.
Pochylił się nade mną i delikatnie mnie pocałował.
- Nie ma za co. - powiedział i uśmiechnął się czule. - Wiesz, jest jedna rzecz, której o mnie nie wiesz.
- Jaka?
- Odkąd chodzę do tej szkoły nie mogę przestać o tobie myśleć. Jesteś wyjątkowa. W tym jak chodzisz, mówisz i jak się rumienisz. Nie potrafiłem ci tego powiedzieć wcześniej. Kocham cię. - wypowiedział na jednym tchu.
- Nie jestem odosobniona. - powiedziałam. - Dobrze, że już wiem o tobie wszystko.
- Zaraz, zaraz. Masz przy sobie tę karteczkę ode mnie? - zapytał nagle. Przeszukałam się i z tylnej kieszeni spodni wyjęłam biały skrawek papieru. Rozwinęłam go i ujrzałam ciąg cyfr oraz podpis: Sprawdź numer od nieznajomego. Spojrzałam na Louisa, który był uśmiechnięty od ucha do ucha. Wyjęłam telefon i wyszukałam numer. Wyświetliła mi się nazwa „Nieznajomy”. Otworzyłam ze zdziwienia usta.
- Ty mnie prosiłeś o spotkanie? - zapytałam.
- Ja. I jak widać, wyszło pięknie. - powiedział i po raz kolejny tego dnia złączył nasze usta w pocałunku.
________________________________________________________________________

Hej ;) Jestem Ola i będę tego bloga prowadzić razem z Natalią. Mam nadzieję, że spodobają wam się chociaż w części nasze imaginy. Sorki, że ten wyszedł trochę długi.
                                                                                                                                                                                                                                                                                              ~A
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

2 komentarze: