j

j

niedziela, 16 czerwca 2013

#36 Louis | cz.3



Pisane przy:

More Than This .
Over Again .
Crawl. by Lou .


- Może wrócimy do domu? - zapytałam cicho.
Louis popatrzył na mnie z wdzięcznością i powoli wstał z miejsca. Złapał mnie za rękę i zaczął szybkim krokiem oddalać się od naszych znajomych. Odwróciłam się i tylko ruchem warg przekazałam im ciche "przepraszam". Patrzyli na nas trochę zszokowani, ale muszą to zrozumieć. Już prawie biegliśmy, żeby znaleźć się jak najszybciej w samotności. Przemierzyliśmy alejki i długą ulicę, na której końcu stały nasze domy. Przez całą drogę nie odezwaliśmy się ani słowem. Zatrzymaliśmy się na środku ulicy, na której jeżdżące samochody to była naprawdę rzadkość. Lou odwrócił się w moją stronę i dotkął wierzchem dłoni mojego policzka. Uśmiechnął się słabo i wyminął mnie idąc do mojego domu. Znowu nie nadążałam za jego szybkimi krokami, ale jakoś musiałam, bo wywróciłabym się pociągnięta przez jego dłoń. Sięgnął pod wycieraczkę i wyjął spod niej zapasowy kluczyk do drzwi wejściowych.
- Powinnaś go chować gdzieś indziej - powiedział ledwie dosłyszalnie.
Przekręcił klucz w zamku i wszedł do środka. Ja uczyniłam to samo i zamknęłam nas w domu. Przez chwilę panowała cisza. Louis usiadł na kanapie i patrzył się na mnie.
- Co zamierzasz teraz zrobić? - spytałam.
Jego szczęka zacisnęła się mocniej. Buzowała w nim złość. Wziął kilka głębokich wdechów i rozluźnił się trochę.
- Pojadę tam - oznajmił spokojnie. - Jak najszybciej się da.
- A później?
- Później może być już tylko gorzej - powiedział, a ja zastanawiałam się nad znaczeniem jego słów.

~*~

W pośpiechu łapał wszystkie potrzebne mu ciuchy i inne rzeczy. Patrzyłam na to wszystko ze smutkiem wymalowanym na twarzy. Zauważył to, bo nagle zatrzymał się w pół kroku i rzucił na podłogę trzymany akurat przez niego T-shirt i podszedł do mnie. Złapał moją twarz w obie dłonie i delikatnie mnie pocałował.
- Nie jadę na długo - zapewnił mnie.
- Wiem, ale... - wciągnęłam powietrze ze świstem przez łzy wypływające z moich oczu. - Ale dlaczego nie zabierzesz mnie ze sobą?
- Zabrałbym cię, ale to niebezpieczne.
- Co jest takiego niebezpiecznego? - zdziwiłam się. - Podróż do dużego miasta?
- Nie wezmę cię do miejsca, w którym ktoś może cię zabić - powiedział śmiertelnie poważnie.
- To w takim razie nie powinnam wychodzić z domu! - wyrzuciłam ręce w górę i odsunęłam się od niego.
- No dobrze! - krzyknął i przyjrzał mi się. - Ale [T.I.] tam naprawdę jest teraz bardzo niebezpiecznie.
- A od czego mam ciebie? - to retoryczne pytanie wypadło z moich ust zanim pojawił się na nich szeroki uśmiech.
Louis zawtórował mi w tym geście i przytulił mnie.
- Na jak długo? - spytałam.
- Aż wszystko się wyjaśni - odsunął się ode mnie i odgarnął niesforne kosmyki, które opadły na moją twarz zakładając je za uszy.
- Oby szybko.

Spakował moje rzeczy, a ja patrzyłam na niego siedząc na miękkim łóżku. Podszedł do mnie i wyciągnął rękę, którą z chęcią złapałam. Wstałam i wyszliśmy z domu ciągnąc za sobą dwie niezbyt duże walizki. Przeszliśmy na drugą stronę ulicy, a Lou poszedł do swojego garażu i wyprowadził z niego samochód. Wrzucił nasze walizki do bagażnika i usiadł na siedzeniu kierowcy. Usadowiłam się obok niego i już po chwili pędziliśmy przed siebie. Louis otworzył okna, a ja od razu oparłam się o nie rękami. Czułam miły powiew wiatru w moich włosach. Uśmiechnęłam się na myśl, kto siedzi obok mnie i pilnuje mojego bezpieczeństwa. Jego dłoń na chwilę znalazła się na moim ramieniu.
- O czym myślisz? - zapytał.
- O tobie - przyznałam i oparłam się o wygodny fotel wpatrując się w jego idealny profil.
Uśmiechnął się i pokręcił z rozbawieniem głową.
- A co dokładnie?
- No na przykład o tym, że mnie obronisz... - powiedziałam. - Jeśli zajdzie taka potrzeba oczywiście - dodałam szybko.
Zerknął na mnie przelotnie wzrokiem pełnym troski.
- Na pewno chcesz tam jechać? - spytał.
- Tak, chcę - odpowiedziałam dąsając się jak małe dziecko.
Louis zaśmiał się.
- Ok, ok.
- A daleko jeszcze? - dopytywałam się.
- Jeszcze trochę.
Przez moment siedzieliśmy w zupełnej ciszy, ale postanowiłam ją przerwać.
- Kochanie?
- Tak, skarbie?
- Kocham cię - powiedziałam.
- To się cieszę, bo nie jestem sam.
Spuściłam głowę z wielkim uśmiechem na twarzy i wsłuchiwałam się w miarowe uderzanie palców Lou o kierownicę.

~*~

Wysiadł z pojazdu zamykając drzwi najciszej jak potrafił, obszedł samochód i otworzył mi wyjście na zewnątrz. Wyskoczyłam zgrabnie i rozejrzałam się po okolicy. Małe sklepiki, kilka domów, jakieś banki i hotele, a wszystko wzdłuż jednej ulicy.
- To miasteczko jest bardzo małe... - przyznałam. - Myślałam, że będzie dużo większe.
Louis położył dłonie na biodrach i zastanowił się.
- Czasem w małych miastach też popełniane są zbrodnie - powiedział. - Tu każdy znał każdego i wszyscy żyli w zgodzie, więc nie było mowy o braku bezpieczeństwa.
- To w takim razie, kto to zrobił?
- Dowiemy się tego. I dopilnuję, żeby za to zapłacił.

~*~

Ze wszystkich budynków powybiegali ludzie. Wszyscy mieli broń. Zaczęło się. Każdy strzelał, a gdy trafił jego ofiara od razu padała na ziemię plamiąc drogę swoją krwią. Bolało patrzeć jak na twoich oczach giną twoi najlepsi przyjaciele. Dlatego trzeba się schować. Za rogiem będzie idealnie. Tu nikt mnie nie zobaczy. Trzeba usiąść i zwinąć się w kłębek. Ale dlaczego nagle zrobiło się tak ciemno? To czyjś cień. Ten ktoś to przecież mój ojciec. W wydaniu sprzed kilku lat. Takiego go pamiętam. Wymierzył pistolet w moją głowę.
- Przepraszam cię Louis, ale muszę to zrobić - powiedział. - To za to, że nas zabiłeś.
Moje oczy rozszerzyły się do niebotycznych rozmiarów zanim zostały zamknięte na zawsze.

Usiadłem na łóżku bardzo szybko. Mój oddech był nierównomierny. Nie dowierzałem w to, co przed chwiilą zobaczyłem i usłyszałem. To... ja?
- Lou? Co się stało? - usłyszałem zaspany głos [T.I.] zza mnie i poczułem jej ciepłą dłoń głąszczącą moje plecy, które zrosiła gęsia skórka.
Była taka bezbronna. Musiałem zapewnić jej spokój i to cholerne bezpieczeństwo, o które modlę się całymi dniami. Westchnąłem ciężko i odwróciłem się w jej stronę.
- Wszystko w porządku, kochanie. To tylko sen - powiedziałem i ułożyłem się z powrotem obok niej.
Położyła głowę na moim torsie i jak zgaduję - zaraz zasnęła. Uwielbiałem patrzeć jak śpi. Wyglądała wtedy jak anioł, który dopiero co spadł z niebios. Przepięknie. Jak to dobrze, że mogę podziwiać ją na codzień. Nie wytrzymałbym dnia bez niej. Postaram się o jej szczęście. Bez względu na konsekwencje.

Now I have to be her guardian angel.

______________________________________________________________________

No to mamy trzecią część :)
Co o niej myślicie?
Proszę was o opinie moi kochani 
O , a co do tego wyczekiwanego Nialla, postanowiłam go jednak napisać, jednak nie wiem kiedy się pojawi :D
Kocham i pozdrawiam.
                                                                                                                                          ~A

2 komentarze:

  1. Aaaaaa jaram się.^^
    Kocham jak piszesz.♥
    Masz taki talent, że...Ahhh.*.*
    Czytałabym i czytała w nieskończoność.^^
    Czekam na następną część, bo będzie,prawda?
    +'Przyjaźnie, które wymagają wysiłku,mogą być najcenniejsze'
    '-Widziałem Go'
    Dziewczyna,która niesie za sobą tajemniczą przeszłość.
    Dziewczyna,która się...boi.
    Wyjeżdża do Londynu. Ale czy to wyjdzie jej na dobre? Kogo tam spotka? Jakie wydarzenia będą miały miejsce? Czy te miasto odnowi starą przyjaźń?
    Dowiesz się czytając ' MORE THAN THIS '
    cassie-and-one-direction.blogspot.com
    Pozdrawiam.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest boski ♥
    Czekam na kolejny
    Agan :*

    OdpowiedzUsuń