Zrobił kilka kroków w tył i zatrzymał się unikając za wszelką cenę mojego wzroku. Zaczął się niespokojnie bawić bransoletką na lewym nadgarstku, przygryzając nerwowo wargi. Wziął głęboki oddech i podniósł głowę, patrząc mi w oczy. Nie był już zdenerwowany, co mnie zaskoczyło. Niesamowite, jak w ciągu jednej sekundy potrafił mu się zmienić nastrój. Skąd ja to znam...
Jego
usta zadrżały, rozchylając się delikatnie, jakby zaraz spomiędzy
nich miały wypłynąć słowa wyjaśnienia, których niewątpliwie
od niego oczekiwałam. Jednak tak się nie stało. Zostały one na
powrót zamknięte, a po ich strukturze błąkał się delikatny
zarys nieśmiałego uśmiechu, spowodowany moją reakcją. W
następnej chwili czułam już jego dłoń, opatulającą mój
zmarznięty policzek. Nie moja wina, że miałam na sobie tylko
krótkie, błękitne spodenki, ledwo wystające zza zbyt dużej,
szarej koszulki przedstawiającej dwa serca. Nie miałam czasu na
przebieranie się, bo szanowny pan Louis był łaskaw wyciągnąć
mnie z mojego ciepłego mieszkanka o wpół do piątej nad ranem. I
to jeszcze w normalny chyba tylko dla niego, sposób.
Zmrużyłam
oczy i wpatrywałam się w jego własne, w których czaiły się
iskierki... szczęścia? Radości?
-
Daj mi trochę czasu – wyszeptał.
Zaciągnęłam
się powietrzem, gdy wypowiedział te słowa. Sposób, w jaki dźwięk
jego anielskiego głosu dobiegał do moich uszu i robił mętlik w
mojej głowie był nie do opisania. Chęć wyciągnięcia od niego
informacji odeszła, a zastąpiło ją przewracanie się
niezidentyfikowanych obiektów w moim brzuchu. Przez te dziwne
łaskotki miałam ochotę wybuchnąć śmiechem.
-
Zamknij oczy – usłyszałam ponownie z jego ust, więc z
przyzwyczajenia spojrzałam na jego twarz, znajdującą się
zaskakująco blisko mojej. Widniał na niej szczery uśmiech, a po
zewnętrznej stronie oczu uformowały się małe zmarszczki.
Wykonałam jego polecenie, nie zastanawiając się długo.
Zastanowiłam się, dlaczego chciał, abym to zrobiła. Niby zawsze
może chodzić o jakąś niespodziankę, albo coś podobnego, ale gdy
ma się do czynienia z Louisem wszystko inne wchodzi w grę.
Uchyliłam
powoli powieki, a nie minęło nawet pięć sekund. Wokół mnie
panowała nienaganna cisza. Najbardziej dziwne jednak było to, że w
pobliżu mnie nie było żywej duszy. Obróciłam się wokół
własnej osi, rozglądając się pobieżnie po okolicy, lecz nie
dostrzegłam niczego, a raczej nikogo, kto mógłby przykuć moją
uwagę. Starałam się usłyszeć czyjeś kroki, bądź cichy oddech,
ale nawet to nie było mi dane.
Czarne,
połyskujące auto stało na swoim miejscu i nie ruszyło się ani o
centymetr. Samotna akacja, rosnąca niedaleko kołysała delikatnie
swoimi gałęziami na wietrze. Było spokojnie. Aż za spokojnie.
-
Umilasz swoje życie odpychaniem innych?
Momentalnie
odwróciłam się w stronę pięknego głosu. Siedział na parapecie
mojego domu - o dziwo – na piętrze. Nie byłam pewna jak on mógł
się tam dostać, lecz przestraszyłam się, że coś mogłoby się
mu stać. W końcu „upadek z wysokości pierwszego piętra byłby i
tak na pewno dosyć bolesny”.
Zdanie,
które zostało wypowiedziane, nie brzmiało zupełnie jak pytanie.
Ściągnęłam brwi, nie rozumiejąc o co może mu chodzić.
Przypomniałam sobie zdjęcie, wiszące na ścianie w mojej kuchni.
Czyżby ten chłopak wiedział o mnie więcej niż bym
przypuszczała?
-
To nie tak... - wymknęło się z moich ust, lecz nie pozwolił mi
dokończyć.
-
Nie wiesz, jak to jest, kiedy musisz uważać na każdym kroku –
mówił z grymasem na twarzy, biorąc szybkie, urywane oddechy. Jego
głos przepełniony był złością, choć czułam, że starał się
to opanować. - Musisz ukrywać wszystko, co robisz, bo wiesz, że
nie robisz dobrze, ale nie możesz inaczej. Nie wiesz, ile to ci
przysparza kłopotów, ale i tak za wszelką cenę próbujesz ich
uniknąć. Moje życie nie jest łatwe.
-
Nie – wydusiłam,a on spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem. - To
ty nie wiesz, jak bardzo się mylisz.
Zeskoczył
z parapetu i zniknął w krzewach pod moimi oknami. Już chciałam
biec do niego i sprawdzić, czy nic mu się nie stało, gdy wyszedł
z zarośli i podszedł do mnie.
-
Prawda – odparł i nie zważając na moją przestrzeń osobistą,
której niewątpliwie potrzebowałam, jak każdy inny, zbliżył się
do mnie na podobną odległość do tej wcześniejszej. Lustrował
wzrokiem moją twarz z bliska, zatrzymując się dłużej na ustach.
-
Rozumiem cię lepiej niż ktokolwiek inny.
Czułam
jego słodki oddech, który mieszał się z moim. Serce waliło mi
jak oszalałe, a ja podziwiałam jego błyszczące tęczówki, które
zmieniały swój dotychczasowy kolor, na błękit przechodzący w
jaskrawą zieleń. Uwielbiałam, gdy jego oczy szukały odpowiedniej
barwy i jednocześnie sprawiały, że byłam szczęśliwa.
-
Nie powinnaś się mną interesować – powiedział, co spowodowało
niemałe zamieszanie.
Wzbudził
w jednej chwili całe moje zdezorientowanie i emocje. Chciałam
powiedzieć mu tyle rzeczy, że obawiałam się, że może mi nie
wystarczyć czasu, a on po prostu odejdzie i nie da mi dokończyć.
Musiałam przekazać mu wszystko, co leżało mi w tej chwili na
sercu. Wiedziałam, że nie było to proste, ale nie mogłam pozwolić
mu odejść.
-
O czym ty mówisz?! Dlaczego?
-
Jestem zbyt skomplikowany.
-
Ale ja chcę się tobą interesować! Nie mam nikogo innego, kim bym
mogła – wykrzykiwałam, wymachując rękami. - Teraz to Ty
pokazujesz, że mnie od siebie odpychasz! I gdzie tu twoja
szczerość?!
-
Nie mówiłem, że nie jestem taki jak ty – szepnął mi do ucha,
łapiąc mnie za nadgarstki. - Ale to ty nie wiedziałaś, że jesteś
podobna do mnie. Chciałem, żebyś dała mi czas, ale ty
najwyraźniej już tego nie potrzebujesz – odsunął się ode mnie,
patrząc mi głęboko w oczy. - Jestem zmuszony się z tobą
pożegnać.
-
Ale ja nie chcę! Czy ty nie rozumiesz, że chcesz mnie zniszczyć?!
- rozkleiłam się. - Wreszcie znalazłam kogoś, kto wie co czuję,
a teraz mam się już z tym kimś nigdy nie spotkać? To jakiś
obłęd!
Zamknął
moje usta, czule mnie całując. Nigdy nie znudziłby mi się ten
niespodziewany moment, który wybierał tylko on. Dał mi poczucie
szczęścia w tak krótkim czasie. Nie chciałam go tracić, choć
tak mało o nim wiedziałam. Chciałam dzielić z nim swoje radości
i smutki, wzloty i upadki, a najbardziej chciałam, by nie znikał z
mojego życia tak szybko, jak się w nim pojawił.
-
Widzisz, bo ja myślałem, że wiem o tobie prawie wszystko –
szepnął, ponownie odsuwając się na znaczną odległość. - A tu
się okazuje, że nawet nie wiem, jak masz na imię.
Uśmiechnął
się delikatnie i dotknął opuszkami palców mojego policzka. Cofał
się, robiąc powolne kroki, lecz jego ręka była nadal wyciągnięta
w moim kierunku. Usłyszałam za sobą ryk silnika i pisk opon, więc
przestraszona podskoczyłam w miejscu i zobaczyłam, że sportowy
samochód odjeżdża z dużą prędkością i za chwilę znika z pola
mojego widzenia. Nie zauważyłam kierowcy przez przyciemniane szyby,
ale nie mógł być nim na pewno Louis, stojący aktualnie znacznie
dalej niż bym chciała. Ruszyłam się niepewnie, mając ochotę
rzucić się biegiem i wpaść mu w ramiona, lecz coś mnie
zatrzymało. Mogłam jedynie stawiać niestabilne kroki, prowadzące
donikąd. Spojrzałam na niego zdziwiona i zaczęłam panikować,
ponieważ ciągle chciałam zatrzymać go przy sobie.
-
Jeśli naprawdę chcesz mnie poznać, nie będziesz mnie szukać.
Pewnego dnia to ja przyjdę do ciebie i razem będziemy mogli odkryć
siebie nawzajem.
Odwrócił
się i zaczął iść przed siebie, a po moich policzkach sunęły
strumienie gorzkich łez, pozostawiając moją twarz mokrą. Nie
dbałam o to. Chciałam go tylko zatrzymać...
-
Mam na imię [T.I.]! - krzyknęłam tak mocno, jak tylko potrafiłam,
modląc się by mnie usłyszał.
Stanął
w miejscu i spojrzał na mnie przez ramię. Z ruchu jego warg mogłam
wyczytać słowa, być może dzięki którym nadal jestem przy życiu.
Słowa, które dały mi siłę i nadzieję, że pewnego dnia on
wróci. Dwa słowa, które oboje rozumiemy lepiej, niż inni.
„Kocham
Cię”
______________________________________________________________________
Dziękuję Wam za to, że jeszcze tu jesteście i macie cierpliwość ! ;)
Prezentuję Wam chyba ostatnią część Louisa :)
Było mi ciężko z jego kontynuacją, lecz wreszcie się przemogłam i dokończyłam.
Jak Wam się podoba? Spodziewaliście się takiego obrotu akcji? Proszę Was o opinie w komentarzach, ponieważ dają jakiegoś rodzaju siłę do dalszego pisania ♥
Kocham Was i pozdrawiam.
~A
PS Przepraszam za jakiekolwiek błędy - jeśli są - i zapraszam wszystkich chętnych na opowiadanie o 5 Seconds of Summer ;)
Nie, nie, nie, nie, nie, NIE!
OdpowiedzUsuńTo się tak nie może skończyć! To na pewno nie jest ostatnia część Lou.
Niech będzie jeszcze jedna!
PROOOOSZĘ <3
Świetne opowiadanie, a przy:
"Stanął w miejscu i spojrzał na mnie przez ramię. Z ruchu jego warg mogłam wyczytać słowa, być może dzięki którym nadal jestem przy życiu. Słowa, które dały mi siłę i nadzieję, że pewnego dnia on wróci. Dwa słowa, które oboje rozumiemy lepiej, niż inni.",
rozpłakałam się :c Piękne, naprawdę cudowne *.*
Zapraszam do mnie:
believe-in-1d-imaginz.blogspot.com
Nina xx
TO było PIĘKNE i powiem ci coś z czym spieram się sama w środku ale ci to powiem zrobiłaś najpiękniejsze zakończenie jakie mogłaś ponieważ dałaś nam możliwość wyboru czy chcemy żeby ta opowieść skończyła się szczęśliwie czy też nie, zostawiając koniec dając nadzieje że on powrucii... ale każdy z nas może mieć o tym inne zdanie jedni wymyślą szczęśliwe zakończenie inny nie, to zależy od nas, więc dziękuje... i pomimo tego że inni i cząstka mnie będą cie przekonywać do zrobienia kolejnej części, nie rób tego proszę... to zabierze nam nasz wkład w te historie i ten akcent który czyni je naszą.
OdpowiedzUsuńI odpowiadając na twoje pytanie nie spodziewałam się takiego obrotu akcji :)
TO. JEST. ŚWIETNE! No takiego zakończenia się nie spodziewałam, ale jest boskie :)
OdpowiedzUsuńAgan :*