j

j

niedziela, 20 października 2013

#63 Liam | cz.2


Dni mijały mi bardzo szybko w towarzystwie Liama. Nie wiedziałam, że tak łatwo będziemy się dogadywać. Śmiało mogłam go nazwać moją pokrewną duszą. Był po prostu kimś na kogo zawsze mogłam liczyć. Pomimo, że znałam go zaledwie kilka dni miałam do niego pełne zaufanie. Spędzałam z nim dosłownie każdą chwilę i nie miałam go dosyć. Zabierał mnie w różne miejsca, do kina, na spacery, wszędzie, opiekował się mną i co najważniejsze sprawiał, że byłam szczęśliwa. Był najlepszym przyjacielem jakiego tylko mogłam sobie wymarzyć. A co do Michaela dzwonił do mnie codziennie po kilkanaście razy i wysyłał setki smsów. Każdy brzmiał podobnie. To było coś w stylu: „Przepraszam [T.I.]. Bardzo żałuję tego co się między nami stało. Daj mi jeszcze jedną szansę. Nie zawiodę cię. Obiecuję.” Za mocno mnie zranił. Nie miałam z nim o czym gadać. Dla mnie wszystko było definitywnie skończone. Starałam się o nim zapomnieć, ale każdego wieczoru kiedy kładłam się spać płakałam. Przypominały mi się chwile, w których byliśmy szczęśliwi. Ale zaraz przypominałam sobie o Liamie. Że z nim też mam niesamowite wspomnienia. I on mnie nie zranił. Wtedy dopiero udawało mi się jakoś uspokajać.
Tego popołudnia siedziałam skulona na fotelu na ogromnym tarasie popijając kawę. Jak zawsze wlepiałam wzrok przed siebie czyli obserwowałam z pozoru mało ruchliwą uliczkę, na której umiejscowiony był dom Liama. Naprzeciwko stał średniej wielkości żółty domek, w którym jak zdążyłam zaobserwować mieszkała zwykła rodzina. Rodzice z 15-letnią córką. Wiedziałam o nich już bardzo dużo przez to, że codziennie siedziałam na tarasie i obserwowałam co się dzieje.  Pani Smith, bo tak się nazywali zawsze o 16:28 w piątki podlewała swoje różowe pelargonie w kuchni. A w ogóle to dziś piątek. Szybko spojrzałam na zegarek. 16:28. Podniosłam wzrok przed siebie. I nie pomyliłam się. Jak zawsze w oknie pokazała się uśmiechnięta postać z niebieską konewką w dłoni podlewając swoje ulubione kwiatki. Dlaczego wiem, że to jej ulubione? Bo tylko je podlewa w piątki. Wszystkimi innymi zajmuje się w poniedziałki. Po za tym tylko te posadzone są w pomarańczowej porcelanowej doniczce. Pan Smith natomiast codziennie po pracy udaje się najpierw do kuchni, aby zjeść obiad, a potem do salonu, gdzie czyta gazetę, ale przerywa ją po dokładnie 3 i pół minutach, bo w telewizji zaczyna się teleexpress. Jeśli chodzi o Amy – ich córkę – to we wtorki wieczorem przychodzi do niej chłopak, ale wchodzi on do jej mieszkania balkonem, aby rodzice się o tym nie dowiedzieli, bo jak uważają wtorek to środek tygodnia i musi mieć ona czas na naukę. Muszę przyznać, że ich nawyki są trochę dziwne i w jakiś sposób zabawne, ale bardzo ich lubię.
- BOOOOOOOOOOOOO ! – usłyszałam krzyk za mną i poczułam czyjeś dłonie na moich ramionach. Wzdrygnęłam się i odwróciłam głowę z przerażeniem kogo mogę zobaczyć, lecz zaraz mi ulżyło, bo moim oczom ukazał się roześmiany Liam.
- Ty wariacie ! Przestraszyłeś mnie !
- Właśnie taki miałem zamiar.
- Eghh…
- Nie potrafisz się na mnie długo gniewać. A teraz wstawaj, bo zabieram cię naaa… eee.. jakby to nazwać w pewne miejsce ? Z resztą zobaczysz.
- Co ??? Ale jak to ?? Teraz ?
- Dokładnie w tym momencie. – oznajmił i pociągnął mnie w górę pomagając podnieść mi się z fotela, po czym niespodziewanie wziął mnie sobie na barana. Nie miałam zamiaru protestować. Skoro chciał mnie dźwigać … - Ok, wskakuj do samochodu. – powiedział, kiedy dotarliśmy do auta.
Wsiadłam do niego i usiadłam na miejscu pasażera zapinając pasy. Liam za chwilę pojawił się obok mnie wkładając kluczyki do stacyjki i uruchamiając pojazd. Wyjechał na ulicę i ruszył przed siebie. Usłyszałam w radiu jakąś piosenkę wpadającą w uszy i zaczęłam ją głośno śpiewać machając rękami i śmiejąc się przy tym. Liam patrzył na mnie ukradkiem i nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Ale po chwili przyłączył się do mnie. Darliśmy się wniebogłosy wykonując jakieś dziwne ruchy rękami i jadąc przed siebie. W końcu piosenka się skończyła, a samochód zatrzymał. Wysiedliśmy z samochodu. Byliśmy na jakimś stromym wzgórzu, z którego było widać cały Londyn. Niedaleko stała mała drewniana chatka. Niebo miało idealny, jasno niebieski kolor, a wokół nas wszystko pokryte było zielenią.
- I jak ? Podoba się ?
- No pewnie . Te widoki … są noo niesamowite.
- Cieszę się, że ci się podoba, ale właściwie to nie przyjechaliśmy tu po to, aby rozkoszować się widokami. – zaśmiał się, a jego wyraz twarzy domagał się wręcz, abym spytała co innego mamy tu robić.
- Okeeej. Więc co mamy tu robić ?
- Będziemy malować ten domek.
- Hahahahahah … Dobry żart.
- To nie żart. – odparł śmiertelnie poważnie
- NIE UMIEM MALOWAĆ DOMÓW.
- Nauczysz się. – powiedział i zaczął iść w stronę domku
- Robisz to specjalnie. – mruknęłam zakładając ręce na piersiach
- Może. – zachichotał i otworzył chatkę znikając w jej wnętrzu
Pokręciłam głową i wbiegłam do środka. Zobaczyłam go w jakichś zniszczonych dresach i bluzie.
- Wejdź tu i się przebierz, a ja rozłożę drabinę i wyniosę wszystkie farby i pędzle. – wskazał na drzwi do łazienki jak się domyślałam
Posłuchałam go i weszłam do środka. Zobaczyłam na szafce duże, dżinsowe ogrodniczki i leżącą obok nich karteczkę: NIE MASZ WYBORU. PO PROSTU TO ZAŁÓŻ. Uśmiechnęłam się i zdecydowałam się włożyć co mi nakazano. Związałam włosy w niechlujnego koka i założyłam przetarte trampki leżące obok drzwi niedbale zawiązując sznurówki. Wyszłam na zewnątrz i zobaczyłam czekającego na mnie przyjaciela.
- Nooo ! Dobrze, że już jesteś .. To co zaczynamy ?
- Oczywiście szefie – zasalutowałam próbując zdusić śmiech, na co Liam pokręcił tylko głową.
Chwyciliśmy pędzle i co chwila maczaliśmy je w wiaderkach z różnokolorowymi farbami. Umówiliśmy się, że nie będzie to zwykły domek. Chcieliśmy, aby był wyjątkowy, więc postanowiliśmy pomalować go na różne kolory. Ściany miały być jasnożółte, oblamówki okien pomarańczowe, drzwi brązowe, a dach czerwony. Właściwie to oprócz tego, że malowaliśmy tą chatkę mieliśmy też przy tym niezły ubaw. Non stop wylewałam farbę na Liama, z początku robiłam to nieumyślnie, aż w końcu przekształciło się to w celowe wkurzenie chłopaka. Niestety jego cierpliwość w końcu się skończyła i oblał mnie farbą. Zaczęłam śmiać się wniebogłosy i wtedy dopiero zaczęła się prawdziwa bitwa. Celowaliśmy w siebie farbami tworząc na naszych ubraniach kolorowe plamki. Ani na chwilę nie opuścił nas dobry humor. W końcu Liam stwierdził, że nie ma to już sensu, bo jesteśmy już i tak cali brudni i zakończył naszą bitwę. Zdecydowałam położyć się na ziemi i odpocząć. Za chwilę dołączył do mnie przyjaciel. Leżeliśmy obok siebie wpatrując się w niebo pełne białych chmur.
- Widzisz ? – wyciągnęłam rękę w górę wskazując na jedną z chmur
- Co ?
- Spójrz, ta chmura wygląda jak hipopotam. Musisz się dokładnie przyjrzeć. Oo.. tu po prawej ma głowę, a tam dalej brzuch i nogi. Widzisz ?
- Rzeczywiście .. Ale mi to bardziej wygląda na krokodyla. – przyznał
- KROKODYLA ? Gdzie niby ? Przecież to jest definitywnie hipopotam ! – oburzyłam się
- Nieprawda ! Hipopotam nie ma zębów, a tam z tej paszczy coś wystaje !
- Bboo.. bboo … on coś je ! Przeżuwa coś ! – zaczęłam się jąkać i szukać odpowiedzi
- I tak zostaje przy twierdzeniu, że to KROKODYL.
- Myśl sobie co chcesz to jest HIPOPOTAM i koniec.
- Niech ci będzie.. – odparł z rezygnacją i przeniósł wzrok na chatkę, którą przed chwilą malowaliśmy – Nawet jest okej ? Co nie ?
- Nom. Nie sądziłam, że to będzie takie fajne.
- No wiesz ja mam zawsze dobre pomysły i zawsze się udają.
- Dobra, dobra nie wymądrzaj się. – dałam mu kuksańca w bok, na co on tylko się zaśmiał – Jeszcze tylko kawałek dachu….
- To co kończymy ?
- Tak.
Liam pomógł mi się podnieść, po czym od razu zabraliśmy się do roboty. Przyłożył drabinę do ściany i trzymał ją, kiedy na nią wchodziłam. Musiałam pomalować niewielki skrawek. Podał mi pędzel umaczany w czerwonej farbie i asekurował mnie, abym nie spadła. Szybko i zwinnie zaczęłam zamalowywać pusty fragment, a kiedy już skończyłam chciałam się obrócić i zejść na dół, ale jakimś dziwnym cudem nadepnęłam na sznurówkę i zleciałam w dół. Na szczęście pode mną stał Li i od razu zareagował łapiąc mnie. Moje ciało przylegało do ściany, a chłopak był tuż przede mną i chyba nie miał zamiaru się odsuwać. Czułam jak nasze klatki piersiowe uderzają o siebie, a oddechy mieszają ze sobą nierówno. Patrzyliśmy w swoje oczy ani na chwilę nie odwracając wzroku. Poczułam jakieś dziwne uczucie przechodzące po moim ciele coś jak skrzyżowanie przenikających po mnie dreszczy z motylkami w brzuchu. Nie wiedziałam co się za chwilę stanie i co mam zrobić. Odsunąć się czy może pozostać w tej samej pozycji. Zdecydowałam się nie ruszać, bo nie miałam odwagi ani drgnąć. Liam przybliżył się do mnie jeszcze bliżej. Widziałam jak waha się nad czymś. I chyba nawet wiedziałam nad czym. Nie zdążyłam zareagować, bo jego usta lekko musnęły moje.
_____________________________________________________
Druga część Liama się pojawia. ♥
Przewiduję jeszcze 2 części czyli łącznie wyjdą 4. 
Mam nadzieję, że imagin się podoba i proszę o komentarze.
Przepraszam za błędy jak są . ;D 
Miłego czytania . 
~N

czwartek, 17 października 2013

#62 Liam | cz.1

Już prawie byłam w domu. Wjechałam w dobrze znaną mi uliczkę prowadzącą do mojego domu. Wracałam z delegacji dzień wcześniej i postanowiłam zrobić mojemu chłopakowi niespodziankę i nic mu nie mówić. Na dworze było już ciemno pomimo, że na zegarku widniała dopiero godzina 19. Na szczęście były jeszcze latarnie oświetlające drogę i nadające niesamowitego uroku całemu osiedlu. W końcu dotarłam przed swój dom. Zaparkowałam samochód na podjeździe i wyjęłam z niego średniej wielkości czerwoną walizkę. Stanęłam przed nim i uśmiechnęłam się na jego widok. Zawsze mi się podobał i miałam do niego ogromny sentyment. Był pomalowany na bladoróżowy i miał ogromne okna wpuszczające do wnętrza mnóstwo światła. Chwyciłam rączkę walizki i pociągnęłam ją za sobą przekraczając próg domu. Od razu pokierowałam się do salonu, gdzie miałam nadzieję spotkać Michaela. Nie było go. Stwierdziłam, że na pewno jest na górze w sypialni i odpoczywa po męczącym dniu w pracy. Po cichu wspinałam się po schodach, aż w końcu dotarłam przed drzwi sypialni. Na chwilę zatrzymałam się przed nimi i odgarnęłam kosmyki włosów opadające mi na czoło. Złapałam za klamkę i mocno popchnęłam drzwi przed siebie.
-NIESPODZIANKA ! – krzyknęłam chcąc rzucić się w ramiona Michaela i mocno go uściskać, ale zobaczyłam coś co zdziwiło mnie niemiłosiernie.
Otóż to obok mojego chłopaka leżała jakaś obca mi i wypindrzona baba. Czułam jak do oczu cisną mi się łzy. Szybko się wycofałam i zbiegałam po schodach ile tylko miałam sił w nogach. Michael mnie wołał, ale dla mnie było wszystko jasne. TEN DUPEK MNIE ZDRADZIŁ. I niech sobie nie myśli, że ujdzie mu to na sucho. Czułam jak mnie zatrzymuje łapiąc mój nadgarstek i odwracając w swoją stronę.
- [T.I.] zaczekaj proszę ! To nie tak jak myślisz ! Ja ci jestem w stanie wszystko wytłumaczyć !
- WYTŁUMACZYĆ ? Jak śmiesz w ogóle jeszcze się do mnie odzywać ! Co mi powiesz !? Że ta laska się przypadkowo znalazła w twoim łóżku, że szukaliście pilota ? hmmm ? no co ?! Nie jestem naiwna i nie nabiorę się na twoje głupie bajeczki. Z nami koniec. DEFINITYWNIE. Nie odzywaj się do mnie jasne ? I zostaw mnie w spokoju. – wykrzyczałam w złości
Już chciałam kierować się do wyjścia, ale stwierdziłam, że należy mu się coś jeszcze. Podniosłam dłoń i spoliczkowałam chłopaka, do którego jeszcze 5 minut temu czułam coś niesamowitego, a w tym momencie był dla mnie tylko i wyłącznie DUPKIEM. Zabrałam walizkę stojącą pod ścianą i wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu i zaczęłam ryczeć jak głupia. Spojrzałam w lusterko i przyjrzałam się swojemu odbiciu. Rozmazany tusz spływający powoli po policzkach mieszający się z łzami, podkrążone od płaczu oczy i potargane lekko włosy. Wyglądałam beznadziejnie, a jeszcze gorzej się czułam. Tak bardzo go kochałam. Znaczył dla mnie naprawdę dużo. Zrobiłabym dla niego dosłownie wszystko. Myślałam, że między nami jest idealnie. Nie chciałam tego przerywać. Potrzebowałam go. Był kimś bez kogo nie wyobrażałam sobie życia. W głowie miałam cały czas wspomnienia związane z nim. Nasz pierwszy pocałunek, pierwsze spotkanie… Było tego tak dużo. W tamtym momencie władało mną mnóstwo emocji. I sama dokładnie nie wiedziałam co czuję. Byłam wściekła, ale też i smutna. Próbowałam wymazać wszystkie myśli, ale niestety na marne. Pokręciłam głową i otarłam nos próbując zatamować łzy. Wzięłam do ręki kluczyk i próbowałam włożyć go do stacyjki. Z trudem mi się to udało, bo cały czas trzęsły mi się ręce. Wyjechałam z podjazdu na ulicę i ruszyłam przed siebie. Nerwowo ściskałam kierownicę starając się opanować wszystkie emocje. Obraz był coraz bardziej zamazany przez łzy co chwila wypływające z moich oczu. W mojej głowie ciągle odtwarzała się scena Michaela leżącego z jakąś babą w łóżku. Na ulicy nie było żadnego samochodu, aż do czasu gdy niespodziewanie jakieś auto wyjechało zza zakrętu. Usłyszałam dźwięk klaksonu i zjechałam na pobocze. Zaczęłam dyszeć i coraz mocniej płakać. Oparłam się o fotel próbując się przy tym uspokoić. Zobaczyłam jakiegoś obcego mi chłopaka podbiegającego do mojego samochodu.
- Wszystko z tobą w porządku ? Widziałem jak prawie uderzyłaś w tamten samochód – otworzył drzwi samochodu i wyciągnął mnie z niego
- Tak, tak. Wszystko okej. – wyszlochałam
- Usiądź tu – wskazał na pieniek drzewa – Zadzwonić do kogoś z twoich bliskich ?
- Niee.. Nie masz do kogo. Moi rodzice dawno nie żyją, a chłopak … - na wspomnienie o nim od razu zaniosłam się płaczem
- Ciiii…. Spokojnie.. – uspokoił mnie chłopak i przytulił do siebie
- Właśnie dowiedziałam się, że mój chłopak, właściwie to teraz mój były chłopak mnie zdradził. Jak on mógł to zrobić ?! Nawet nie mam gdzie jechać ! Co z niego za dupek .. ! – zaczęłam się żalić i gestykulować dłońmi jak to miałam w zwyczaju
- Chodź. Pojedziesz do mnie. – pomógł mi wstać i zaprowadził do mojego samochodu usadawiając mnie na miejscu pasażera
Otarłam policzki i uspokoiłam się.
- Jak masz na imię ? – zapytałam kiedy usiadł obok i odpalał samochód
- Liam, a ty ?
- [T.I.]. Przepraszam za siebie.
- Co ? Ale za co ? – zdziwił się
- Noo.. Dopiero co się poznaliśmy, a ja ci się tak zwalam na głowę. Naprawdę nie musisz mnie do siebie zabierać. Pomieszkam przez jakiś czas w hotelu, a potem coś się wymyśli…
- Nawet tak nie mów, nie zostawię cię teraz samej. Po za tym dotrzymasz mi towarzystwa. Mieszkam sam i czasem czuję się przybity tym, że nie mam akurat z kim pogadać. Dosyć często wpadają do mnie znajomi, ale to nie to samo co mieszkać z kimś i móc z nim porozmawiać w każdej chwili. Więc uwierz naprawdę będzie mi miło, jeśli zatrzymasz się u mnie.
- Ohh, no dobrze. Bardzo ci dziękuję. Chociaż trochę poprawiłeś mi humor i zapomniałam przynajmniej w najmniejszym stopniu o tym dupku zwanym wcześniej moim chłopakiem. Jak ja w ogóle mogłam z nim być !? Przecież on nawet wygląda na idiotę .. Zawsze przeszkadzało mi to, że zostawiał szczoteczkę do zębów na umywalce zamiast wkładać ją do kubeczka. Wciąż mu to powtarzałam, ale nigdy chyba sobie tego nie brał pod uwagę. Wiem może, że to głupie, ale jestem straszną pedantką. Chociaż czy taką straszną to nie wiem, bo jednak zostawiam ubrania na ziemi i w ogóle, ale jeśli chodzi o higienę to jestem przewrażliwiona .. – zaczęłam nawijać bez przerwy mówiąc o jakichś bezsensownych rzeczach – BOŻE ! PRZEPRASZAM ! O czym ja mówię ?! Przepraszam cię. Często tak mam, że muszę po prostu się komuś wygadać i zaczynam gadać jak najęta – powiedziałam kiedy usłyszałam cichy chichot Liama
- Nie, nie masz za co przepraszać. Po za tym to słodkie. – przyznał Liam i zatrzymał samochód pod jakąś okazałą posesją.
Zarumieniłam się i wysiadłam z samochodu wyciągając walizkę, po czym zaczęłam przyglądać się domowi, pod którym zaparkowaliśmy. Był bardzo okazały i chyba mogłam nazwać go czymś na wzór willi. Był cały biały. Otaczał go piękny, zadbany ogród, w którym znajdowało się mnóstwo różnokolorowych kwiatów. Kiedy weszłam do środka też się nie zawiodłam. Wnętrze urządzone było naprawdę gustownie. Zdawało wydawać się, że zajmował się tym jakiś doświadczony architekt. Ściany pokryte były ciepłymi kolorami od jasnych odcieni żółci do ciemniejszej pomarańczy. Przedpokój udekorowany był zielonymi roślinami i nowoczesnymi obrazami. Meble były z mahoniu i nadawały wnętrzu ogromnego wdzięku. Na środku salonu stała biała skórzana kanapa. Siadłam na niej i poczułam jak wygodna jest. Oparłam się o oparcie i westchnęłam głośno wpatrując się w stojące naprzeciwko duże akwarium.
- Podoba ci się ? – spytał Liam
- Oooo… Tak. Jest naprawdę świetnie. Tak właśnie wyobrażałam sobie dom moich marzeń. Musiał urządzać go ci jakiś dobry architekt ..
- Eemm.. To ja go zaprojektowałem. Jestem architektem. – odpowiedział i podrapał się po karku nerwowo
- Wow ! To twoja robota ! Świetnie ! Masz naprawdę ogromny  talent ! Będziesz musiał pomóc mi urządzić mój dom. Przydałby mu się remont.
- No jasne z przyjemnością.
___________________________________________________________
No i oto początek Liama . ♥
Wiem, że nie dzieje się tu zbyt wiele, ale to tylko taka zapowiedź całej historii. 
Postaram się oczywiście to wynagrodzić w następnej części . ;D
Tak jak Ola wam już pisała pomogła mi dokończyć Nialla . I muszę przyznać, że nawet nieźle nam wyszło. 
Jak zawsze proszę o komentarze i mam nadzieję, że się spodoba . ♥
Przepraszam za błędy, jeśli się jakieś pojawią i miłego czytania .
~N


sobota, 12 października 2013

#61 Niall | cz.2

PROSZĘ PRZECZYTAJCIE KOMENTARZ AUTORKI. TO WAŻNE!

Tutaj Ola. W związku z brakiem pomysłów i weny twórczej Natalii, piszę teraz do Was.
Zakończenie tego imagina napisałyśmy razem. Jest to niecodzienna sytuacja, dlatego teraz szczególnie prosimy Was o opinie etc.
Mam dla Was jeszcze jedną wiadomość, którą ogłoszę Wam przy najbliższej okazji. Chciałabym, abyście nie ignorowali tej prośby i zlitowały się nad tym postem.
*Miałam tu jeszcze coś napisać, ale chyba powiem Wam to następnym razem*
Enjoy *o*

****
Dla Natalii *.*
Szybkim krokiem weszłam do szatni, po czym rozejrzałam się po pomieszczeniu szukając Nialla. Nie było go. Odetchnęłam z ulgą, ale chyba miałam nadzieję, że jednak go spotkam. Podeszłam do swojej szafki wyjmując z niej kostium kąpielowy i udałam się do kabiny, w której mogłam się przebrać. Zakręciło mi się w głowie i zachwiałam się, lecz zdążyłam chwycić się niezdarnie drzwi. Złapałam się za głowę i wzięłam dwa głębokie oddechy, po czym potrząsnęłam głową i weszłam do środka. Zrzuciłam z siebie wszystkie rzeczy i włożyłam strój, po czym szybko wbiegłam na basen. Nie mogłam pozwolić sobie na zasłabnięcia. Jeśli powtarzałoby się to często mogliby mnie wykluczyć z drużyny, a tego bym nie chciała.
Dołączyłam do pozostałych uczestników naszej grupy i przywitałam się z nimi.
- O, panna [T.N.] jak zwykle punktualna. Nie przed ani po czasie. – uśmiechnął się do mnie trener co ja odwzajemniłam tym samym. – No dobrze Liz, Grace, [T.I.], Josh i Damien są, ale nie ma Nialla …
- Jestem !! – usłyszeliśmy głos wbiegającego na basen Nialla.
- Spóźniłeś się – oburzył się trener i skarcił chłopaka wzrokiem.
- Przepraszam nooo... - Blondyn zrobił minę słodkiego niewiniątka i tak jak przypuszczałam – trener mu darował.
- Nieważne rozgrzejcie się i dobierzcie w pary, bo dzisiaj będziecie mierzyć sobie czasy.
- To co [T.I.] ? Rozumiem, że jesteśmy razem, prawda ? - Niall podszedł do mnie, kładąc dłonie na biodrach. - Bo mi chyba nie odmówisz ? – uśmiechnął się do mnie łobuzersko.
- Niech ci będzie – odparłam, nie chcąc się z nim wykłócać.
- Ładne wdzianko. Mogłoby być trochę bardziej skąpe, ale i tak wyglądasz w nim …
- Nie kończ – ostrzegłam go, czerwieniąc się.
- Dla ciebie, wszystko.
- Kto pierwszy? - spytałam, zmieniając szybko temat.
- Panie przodem – odrzekł z tym swoim pewnym siebie uśmieszkiem, a ja przewróciłam oczami.
- Dobra, tu masz stoper. Chyba nie muszę ci tłumaczyć jak się nim obsługiwać no nie? – uniosłam brwi.
- Poradzę sobie. Gotowa?
- Tak – pokiwałam znacząco głową, ustawiając się na odpowiednim do tego miejscu i założyłam okulary, sprawdzając czy aby dokładnie przylegają.
- No to start! – krzyknął nagle Niall, a ja wskoczyłam do wody, choć nie byłam pewna, że wszystko jest dobrze.
Musiałam pokonać tylko sto metrów. Nie chciałam by coś mnie rozpraszało, więc skupiłam się na płynięciu przed siebie. Nim się obejrzałam byłam już na drugim krańcu basenu i odbijałam się od krawędzi. Sprawnie przepłynęłam prawie całą drugą długość, gdy nagle straciłam jakby wszystkie siły i przestałam się poruszać. Zaczęłam panikować i próbowałam cokolwiek zrobić, ale nie mogłam. Jakby ktoś odebrał mi władzę na własnym ciałem. Wysilałam się, by wykonać choćby najmniejszy ruch i wydostać się ponad powierzchnię wody, jednak na próżno. Wypuściłam z płuc ostatnią resztkę powietrza i nie pozostało mi już nic. Obraz rozmazywał mi się przed oczami, które dodatkowo pokrywały się wodą. Obserwowałam niewyraźne bąble wędrujące ku powierzchni, którym udało się jeszcze uratować. Do mojego umysłu wkroczyła ciemność. Nieodkryta głębia zawładnęła mną i pochłonęła całe światło. Nie było już nic. Niech mnie ktoś uratuje...
***
- [T.I.], otwórz oczy...
Drgnęłam niespokojnie i ponownie zastygłam w bezruchu. Ten głos był taki delikatny. Słychać było w nim desperację, ale i również pozory spokoju. Kto to jest?
- [T.I.], proszę...
Jest coraz bliżej, a wciąż jakby za daleko. Niby to nic takiego, a jednak jego dźwięk wypala dziurę w podświadomości. Ból był nie do wytrzymania. Chciałam się poruszyć, lecz nie było mi to dane. Chyba już to kiedyś czułam.
Bardzo jasne światło pojawiło się przed moimi oczami. Próbowałam to przerwać przymrużając powieki z całych sił. Wydałam z siebie niemy krzyk i otworzyłam oczy. Oczekiwałam, że ujrzę czyjeś twarze nachylające się nade mną, lecz chyba się przeliczyłam. Zamiast tego wszystkiego widziałam ciemność i w oddali małe światełko. Czyżby światełko w tunelu?
- Nie rób mi tego...
Znowu ten głos. Już zdążyłam o nim zapomnieć, gdy pojawił się znikąd robiąc jeszcze głębszą dziurę. Jednak już mnie to nie bolało. Wręcz przeciwnie – było przyjemne. Uśmiechałam się, choć nie wiedziałam dokładnie dlaczego. Poruszyłam ramionami i poczułam pod sobą delikatnie drżącą powierzchnię. Skrzywiłam się i znów chciałam uchylić powieki. Zdawały się być sklejone ze sobą i mokre pod spodem. Przez to dziwne uczucie miałam ochotę płakać. Czemu mi się nic nie udaje?
- Błagam, [T.I.], obudź się...
I jeszcze ten ktoś. Chciałam dowiedzieć się kim jest i go zobaczyć. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że nie chciałam się budzić. Było mi dobrze, ale wiedziałam, że nie mogłam trwać tak w nieskończoność. W mojej niewielkiej przestrzeni rozbrzmiał ogłuszający szum, zmieniający się w pisk. Zaczęłam krzyczeć, lecz byłam pewna, iż z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk. Mój oddech przyspieszył, a na twarzy czułam strużki cieczy, jak sądziłam, potu. Przysięgam, że w tamtej chwili nie chciałam nic innego niż tylko obudzić się z tego koszmaru.
Próbowałam rozerwać osłonę zaciskającą się na moim ciele. Zrobiłam małą dziurkę i rozczepiłam cały materiał. Małe światełko stało się wielkim światem, przyjmującym powoli neutralne barwy.


***
Niall
***


- Błagam, [T.I.], obudź się... - wyszeptałem, czując, że łzy chcą wydostać się i spłynąć w dół mojej twarzy.
Nie wiem, co mogłoby się stać, gdybym jej nie...
Wszyscy z innych par już dopłynęli i po hali roznosiły się radosne krzyki z dobrych wyników partnerów. W jednej chwili zrobiłem się zły na [T.I.], że będzie ostatnia, a wszyscy będą wyśmiewać się, że mam taką słabą parę. Tupnąłem z całej siły w płytki i syknąłem z bólu. Ty głupku, przez to, że ona będzie ostatnia nie powinieneś być na nią wściekły. Każdy może mieć gorszy dzień. Jednak dziewczyna nadal się nie wynurzała. Zaczynałem się niepokoić. Szukałem pod falującą taflą jej sylwetki i dostrzegłem bardzo blisko mnie ciemniejszy, nieruchomy kształt. Moje oczy rozszerzyły się do niebotycznych rozmiarów, a oddech uwiązł mi w gardle. Szybko odrzuciłem stoper na bok, nie dbając o niego i wskoczyłem do wody. Powoli do góry płynęła [T.I.]. Jakby zastygła, a jej czekoladowe tęczówki były nieobecne. Chwyciłem ją za ramię i wyciągnąłem na powierzchnię, nie chcąc tracić ani sekundy. Z trudem wyciągnąłem ją z wody i położyłem na podłodze. Próbowałem przywrócić jej funkcje życiowe wykonując sztuczne oddychanie i uciskając jej klatkę piersiową. Z desperacją wykonywałem każdy ucisk, błagając Boga, by nic jej się nie stało. Otoczyło mnie kilka osób z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Gdy zrobiłem tyle ile potrafiłem położyłem ją na swoich kolanach i dotknąłem dłonią jej policzka. Był zimny, tak jak jej ramiona. Gładziłem jej skórę kciukiem, wpatrując się w oczy, aktualnie przykryte powiekami i mokre blond włosy wystające zza zielonego czepka. Wyglądała tak słabo, jak jeszcze nigdy jej nie widziałem. Pomyślałem, że może moje nastawianie do dziewczyn powinno się zmienić. Nie powinienem być tak oschły i samolubny. Wiedziałem, że jeśli stracę wiarę, z [T.I.] może być naprawdę źle. Jest takie jedno słowo, które opisywało moje uczucia. Nadzieja. Może chociaż raz nie powinienem myśleć „Co powiedzą ludzie?” i nie kierować się rozumem tylko sercem.
- [T.I.], otwórz oczy – wyszeptałem, bo to podpowiadało mi moje serce. - [T.I.], proszę nie rób mi tego.
Słyszałem jak wszyscy krzyczą o pomoc i wołają naszego trenera. Zamieszanie wokół mnie nie pomagało mi w niczym. Chyba nawet nie zwracałem na nie uwagi.
- Karetka już jedzie! - wykrzyczał trener i podbiegł do mnie, po czym usiadł zaraz obok mnie.
Moje oczy się zaszkliły, a oddech stał się urywany. Nie mogłem jej stracić.
- Błagam, [T.I.], obudź się... - wyszeptałem po raz ostatni, tracąc wszystkie siły.
[T.I.] powoli uchylała swoje powieki i zaczęła uporczywie się we mnie wpatrywać. Jej tęczówki nie były już zamglone. Lśniły iskierkami lamp na odległym suficie. Rozchyliła usta i wzięła głęboki oddech. Poczułem dwie słone łzy spływające nierówno po obu moich policzkach. Blondynka ściągnęła delikatnie brwi i zaczęła poruszać wargami. Z ich ruchu i nikłego dźwięku można było wyczytać coś na wzór „Co ty robisz? Czemu płaczesz?”.
- Cieszę się, że mam ciebie – odparłem cicho, pocierając dłonią jej policzek.
- Niall... - wyszeptała i było widać, że sprawia jej to problem.
- Tak?
Przełknęła ślinę i uśmiechnęła się nieznacznie.
- Nie chciałbyś zaprosić mnie na imprezę? - spytała już wyraźniejszym i silniejszym głosem od poprzedniego, a ja uśmiechnąłem się.
Tylko ona potrafi rozmawiać o zabawie w najbardziej nieodpowiednim momencie.
- Pewnie, skarbie – odrzekłem z rozbawieniem, przytulając ją do siebie delikatnie.
- Bądź ze mną, dobrze? - usłyszałem jej stłumiony, niepewny głos. - Wiem, że wtedy będę bezpieczna.
Chciałem znów się rozpłakać, ale nie mogłem. Powinienem być silny i nie okazywać słabości. Dla niej.

- Jak sobie życzysz, księżniczko.
~ N&A